Dziś o ewangeliach – noworocznej i dzisiejszej. Tyle się dzieje w twoim życiu i w moim. Czas biegnie tak szybko, że nie można wszystkiego zapamiętać a jeszcze trudniej to zapisać. Czy znowu mam szukać straconego czasu ? Nie tym razem. Na trzecim piętrze w mojej kamienicy przy ulicy księdza Alojzego Koziełka mieszka Różyczka, córka Marty i Pawła, moja trzecia wnuczka. Chowa się zdrowo , je i rośnie. To chyba najważniejsze. W moim mieszkaniu Zuzia – trzymiesięczna suczka – sznaucer miniaturowy czarno-srebrny, siostra Funi – po tym samym ojcu. Wczorajsza wizyta Edyty i Janusza i ich syna Henia. Urodziny Basi i zebranie założycielskie Komitetu Święta Ulicy ks.A.Koziełka. Korepetycje matematyczno-fizyczne. Każdy uczeń to inny świat. Sobota i niedziela w Rybniku. Kurs oligofrenopedagogiki w Heliosie, obok Teatru. Jeszcze zaliczenie i jakiś egzamin, który zdaję nie ucząc się w ogóle. Potem msza u św.Antoniego . Ksiądz wygłasza cudowne kazanie w godce śląskiej. Wierni sami kupują Ogłoszenia Parafialne i Gościa Niedzielnego – wrzucają do koszyczka monety i biorą gazety. U nas jest inaczej. I jeszcze do Komunii – klęka się wzdłuż balasek. Szukam znajomych twarzy wśród ponad pięćdziesięciolatków. Nadaremnie – tak się pozmieniali ? Tylko jedna osoba znajoma… Rybnik, Knurów, Bytom. Tyle tego. I jeszcze wiele, wiele innych drobnych zdarzeń. Takie to nasze życie. Drobiazgi. Na kursie w Heliosie była mowa o podstawie programowej z języka polskiego w szkole podstawowej . I że Chłopcy z Placu Broni oraz Sposób na Alcybiadesa są lekturami. A moi uczniowie w LO nie znają tego – tylko niektórzy czytali, na palcach jednej ręki policzyć można. A ja czytałem to na lekcjach luźnych w myśl akcji Cała Polska czyta dzieciom. Mój kolega w innej szkole zawodowej czyta Misia Paddington.. Czasy nowe, czasy dziwne. Ale teraz już Ewangelie …
Dziś Uroczystość Objawienia Pańskiego. Wspominamy trzech Mędrców, którzy wędrując z Arabii albo z Persji, pokonali setki kilometrów po to, żeby zobaczyć Nowo Narodzonego w Betlejem. Zobaczyli Go i oddali Mu pokłon. Nieżyjący już abp Józef Życiński stwierdził kiedyś, że tajemniczy Goście ze Wschodu pogodzili naukowe poszukiwanie prawdy z głębokim pragnieniem spotkania Pana Boga. Wykorzystując wiedzę astronomiczną i znajomość Starego Testamentu odkryli Go w Jezusie Chrystusie. W heroicznym wysiłku Mędrców wypełnia się wyrocznia Balaama z Księgi Liczb: „Wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło” (Lb 24,17).
Gdyby ktoś zapytał Trzech Mędrców: „Co wy z tego będziecie mieć”, odpowiedzieliby z pewnością, że są wartości, których się nie da przeliczyć. To, że można zobaczyć Mesjasza, o którym czytali w księgach, i potwierdzali to, wpatrując się w ruchy gwiazd, było dla nich najważniejsze. To była prawda, dla której chcieli żyć, rozważać ją i bronić jej przed zazdrosnym Herodem. Niejednokrotnie świadectwo odkrytej, przekazywanej dalej prawdy będzie szokowało środowiska przyzwyczajone do sporów, kłótni, światopoglądowych koncesji i uprzedzeń, które nie mają nic wspólnego z refleksją. Trzeba przyjąć tego typu postawy ze spokojem, jako składnik tzw. „efektu Heroda”. Herod nie potrafił zrozumieć, że wielkie rzeczy dzieją się w zasięgu jego spojrzenia, a tamci trzej szli tyle kilometrów i potrafili to dostrzec. Umieć tworzyć własny styl, umieć poszukiwać głębszych wartości to zadanie dla nas, idących szlakiem Mędrców. No i wreszcie postawmy pytanie:, jakiego znaku potrzebujemy dziś najbardziej, aby na nowo odkryć Boga w Jezusie Chrystusie. /Ks. Roman Chromy/
Na początku było Słowo. A wszystko, dosłownie wszystko, co jest, czego mamy w nadmiarze, czego używamy z przesytem, traci swoją wartość, swój smak, tego nie cenimy, nie szanujemy, łatwo zamieniamy na inne. To dotyczy także słów. Słowa oprócz znaczeń mają też swoją wartość. Jedną z takich wartości, deficytowych niestety, jest dotrzymywalność słowa. Dotrzymywalność słowa została zupełnie zdewaluowana. To nie jest już kwestia nie dotrzymywania słowa przez rządzących. To o wiele dotkliwsze i przykrzejsze wzajemne, codzienne nie dotrzymywanie słów na poziomie zawodowym, sąsiedzkim, rodzinnym i małżeńskim.
Ktoś powiedział, że słowo ma taką samą wartość, jak ten, który je wypowiada. Innymi słowy, taką wartość mają nasze słowa, jaką mamy sami dla siebie, i jaką bliźni mają dla nas.
Zdaje się, że trwonimy słowa nadaremnie dramatycznie pomniejszając ich wartość, zapominając przy tym, że każde i wszystkiego przedawkowanie skutkuje niesmakiem.
Słowa potrafią też wrócić. Co zasiejesz, to zbierzesz. Im więcej będziesz błogosławił, tym więcej błogosławieństwa do ciebie powróci. A im więcej będziesz złorzeczył, tym więcej złorzeczenia dostaniesz.
Co dajesz, to dostaniesz, także słowem.
Ks. Piotr Brząkalik