Czy jestem Żydem ?

Raczej nie,  na pewno nie. Więc skąd to pytanie ? Nie mogę ciągle dowiedzieć się, dlaczego mój ojciec miał na imię Gedeon,  a dziadek, jego ojciec – Emanuel ? Nikt z  żyjących członków rodziny Cuberów nie może albo nie chce mi tej tajemnicy wyjaśnić. O ile imię Emanuel jest spotykane, choć rzadko,  o tyle nigdy w swoim całym długim życiu nie spotkałem mężczyzny o imieniu Gedeon.  Rodzina mojego ojca była dziesięcioosobowa /czworo  dzieci zmarło wcześnie/. Dwie siostry a moje ciotki to Irena i Cecylia a bracia ojca to Karol, Henryk i Stefan. Widzisz więc, że wszyscy mieli „normalne” imiona, do dziś spotykane i popularne z wyjątkiem taty, któremu zdrobniale mówiono – Geduś. Poza tym, wybrał po maturze w rybnickiej Szkole Handlowej drogę duchowną – chciał wstąpić do Seminarium Duchownego Księży Werbistów w Pieniężnie. Z relacji mojego wujka  Karola /poprawnie stryja/ dowiedziałem się dzisiaj, że nie został do niego przyjęty. Powodem była jego bliższa znajomość z córką lubomskiego rzeźnika – Eriką. Ta informacja, którą musiał  ujawnić przy przyjęciu uniemożliwiła mu rozpoczęcie nauki. Przez wiele lat mieszkał na stancji w domu  Księży Werbistów w Rybniku / obok dzisiejszej Politechniki/.  Ten pobyt miał, tak myślę, duży  wpływ na jego osobowość i przekonania religijne. Potem rozpoczął studia ekonomiczne w Katowicach, poznał moją mamę i wkrótce ja się urodziłem – nadano mi przy chrzcie imię Grzegorz a mojej siostrze Aleksandra.

      To mnie niepokoi i do dziś nie mogę rozwikłać tajemnicy imienia mojego ojca. Może od urodzenia był przeznaczony na służbę Bogu? To, że tę drogę przerwał i poszedł w zupełnie innym kierunku, nie zmienia tej mojej hipotezy.  Może ja mam tę drogę kontynuować ? Nie jestem przecież duchownym, choć bardzo blisko Boga, co z moich licznych wpisów na tej stronie możesz, drogi Czytelniku, wywnioskować. I jeszcze to graffiti na murze hali Marszałka, w którym miałem swój skromny udział…A potem komunia moich wnuków drugiego maja zeszłego roku i wydarzenia na stadionie Concordii Knurów, w niedzielę tego samego dnia ? Pewnie stwierdzisz, że bzdury opowiadam i staram się łączyć fakty, które żadnego powiązania nie mają ? Pewnie masz rację. Ale pozwól, że na tej wolnej i nie cenzurowanej mojej prywatnej stronie pogadam sobie o tym i o owym, o tym co mnie trapi i spokoju nie daje.

Moja córka Marta i jej mąż pracują naukowo w Uniwersytecie Śląskim, na Wydziale Filologii Polskiej. I też nie wiem dlaczego Marta poświęciła prawie cały dorobek naukowy Żydom, że zwiedza miejsca w Polsce i nie tylko  związane z ich życiem i martyrologią , że zwiedza obozy zagłady nawet w towarzystwie mojej dwuletniej, kochanej wnuczki Różyczki ? To też pewnie nie ma żadnego związku. Wybacz więc, o nieznajoma, że na starość takiemu człowiekowi jak ja,  różne myśli do głowy przychodzą.

Zakończę piosenką z filmu „Skrzypek na dachu”. Ten film oglądamy teraz z moją żoną w telewizji. Nagrałem go, ot tak, przypadkiem. I kiedy oglądam zwyczaje i głęboką wiarę ukraińskich Żydów,  lubię słuchać tej cudownej muzyki do niego skomponowanej. Szczególnie solowe utwory na skrzypcach Izaaka Sterna. Tak mi się to właśnie wszystko poprzypominało. Każdy ma jakieś wspomnienia, marzenia i myśli o sobie i swoich bliskich, nieprawdaż ? Czego i Tobie życzę, pozostając z nieustającym uśmiechem – trochę filuternym i trochę ironicznym  – skierowanym w Twoją stronę…