Z Leonem Swaczyną, współtwórcą partii Ślonzoki Razem rozmawia Adam Moćko
– W piątek, 19 sierpnia złożyliście w sądzie rejestrowym dokumenty Partii. Jej założenie zapowiadaliście niemal dwa lata temu. Czemu trwało to tak długo?
– Bo to nie wyścigi. Nie chodziło o zebranie tysiąca podpisów, koniecznych do zarejestrowania partii politycznych, bo to się da załatwić w kilka tygodni. Chcieliśmy jednak na spokojnie przemyśleć strukturę partii, a przede wszystkim jej cele. Żeby nie być jak ostatnio promowana Śląska Partia Regionalna.
– To znaczy nie być jakim?
– No właśnie, nikt nie wie! Znamy dwa nazwiska liderów, ale nie wiemy nic o ideach tej partii, ich celach, programie. Nie wiemy na czym polega śląskość tej partii. Nie wykluczam, że tylko na tym, iż jej siedziba będzie w Katowicach.
– Wam dla odmiany można zarzucić, że ledwo oni zaczęli jednoczyć śląski ruch, wy już go rozbijacie!
– Ha ha, a to dobre. Przecież my pierwsi ogłosiliśmy zamiar budowania partii, więc jeśli ktoś rozbija, to raczej oni. Ale to też nie tak – bo oni niczego nie jednoczą, ani niczego nie rozbijają. Podobnie jak my. Czytałem kilka dni temu wywiad z Robertem Biedroniem. Mówił, że nie wyobraża sobie zakładania wspólnej partii z Borysem Budką czy Katarzyną Lubnauer, po prostu z tej przyczyny, że ani oni nie podzielają jego światopoglądu i systemu wartości, ani on – ich. Wspólny front przeciw PiS-owi, to – wyjaśniał Biedroń – zbyt mało, by budować wspólną partię. Bo ludzi w partii muszą łączyć wspólne przekonania, ideały. Zapamiętałem ten wywiad, bo choć nie podzielam systemu wartości Roberta Biedronia, to podzielam taki sposób patrzenia na politykę.
– To znaczy?
– W moim przekonaniu partii nie tworzy się po to, by zdobywać mandaty posłów, senatorów, radnych. To tylko środek, a nie cel. Celem jest realizowanie swoich idei, swoich przekonań. I przekonywanie do nich innych. Tylko taka partia jest wiarygodna. Spójrzmy na Platformę Obywatelską. Miała w swoich szeregach i antyklerykała Palikota i klerykała Gowina. Miała w swoich szeregach i bardzo śląskiego Plurę i skrajnie antyśląskiego Spyrę. Efekt? Najpotężniejsza partia w Polsce dziś ma poparcie w okolicach 20%. Bo nie można w każdej sprawie być jednocześnie za i przeciw. Z drugiej strony mamy Jarosława Kaczyńskiego. Od 25 lat mówi nam, jaka Polska mu się marzy, i nie zgadzał się na każdy kompromis, byle mu tylko poparcie rosło. Nie przyjmuje każdego chętnego, a jedynie tych, którzy podzielają jego wizję. I konsekwentnie budował elektorat, nie przejmując się kolejnymi przegranymi. Aż wreszcie wyborcy uwierzyli, że na tej katolickiej stronie (bo nie uważam PiS-u za prawicę) tylko on jest wiarygodny. I dziś realizuje swoją wizję Polski. Mniejsza z tym, czy mi się ta wizja podoba – chodzi mi o to, że on nie zmieniał poglądów. I że robi to, co mówi. Ślonzoki Razem też nie liczą na szybkie sukcesy wyborcze. Zamiast tego zamierzamy konsekwentnie przekonywać Ślązaków do naszych idei.
– Więc jakie to idee?
– Podstawowa jest taka, że dla nas najważniejszy jest Górny Śląsk. Nie jako miejsce na mapie, ale jako odrębna od reszty Polski cywilizacja. Inna narodowość, inny język, inna kultura, inna historia. Podstawowym naszym celem jest to, by taka odmienna od polskiej śląskość przetrwała. Bo ona jest nasza! To nasza tożsamość, innej nie mamy i mieć nie chcemy.
– Jestem pewien, że liderzy Górnośląskiej Partii Regionalnej, też by się pod tym podpisali.
– A ja nie jestem. Dla mnie każda polska partia, która nie chce uznać nas za narodowość, nie chce uznać naszego języka, nie chce nadać nam autonomii – jest po prostu wrogiem. Oni z tymi partiami są w koalicji, a jeden z szefów Śląskiej Partii Regionalnej, Grzegorz Franki, to przez wiele lat etatowy pracownik w biurze Platformy Obywatelskiej. Drugi z nich – Henryk Mercik – głosował w sejmiku za Krakowicami, to znaczy za ścisłą współpracą Katowic i Krakowa, co automatycznie oznacza rozluźnienie kontaktów z Opolem. Obaj wspierają Metropolię, w której w jedno coraz bardziej zlewają się miasta Śląska i Zagłębia. A my, Ślonzoki Razem stoimy jednoznacznie na stanowisku, że naszym celem jest połączenie wszystkich ziem górnośląskich w jedno województwo. I to województwo bez zagłębiowskich czy częstochowskich przydatków. My chcemy województwa śląskiego nie tylko z nazwy. Zresztą ja prywatnie wierzę, że kiedyś cały Górny Śląsk, i część polska, i czeska, znajdą się w jednym państwie. I odpowiadając wyprzedzająco na zarzut, że jesteśmy zakamuflowaną opcją niemiecką – nie mam na myśli państwa niemieckiego.
– Polityka to sztuka kompromisów!
– Ale kompromis to nie zdrada ideałów. Kiedy ponad dwadzieścia lat temu wstępowałem do RAŚ-u, ja, czy Andrzej Roczniok, to o czym teraz mówię, było tam oczywistością. W międzyczasie jednak RAŚ ewoluował i odchodził od tych ideałów. No a Związek Górnośląski Grzegorza Frankiego? Przecież to z niego wywodzi się profesor Franciszek Marek, który mówi, że państwo z RAŚ-em powinno rozmawiać tylko za pośrednictwem prokuratora. To z niego wywodzi się senator Maria Pańczyk, zaprzysięgły wróg języka śląskiego i narodowości śląskiej. Nie wierzę, że z takimi ludźmi można budować autentycznie śląski ruch. To będzie w najlepszym razie, jak to nazywał dawniej Jurek Gorzelik, ruch „koncesjonowanych Ślązaków”. Dziś sam uczestniczy w tworzeniu partii takich Ślązaków koncesjonowanych. Według mnie takiej śląskiej przybudówki PO. Bo tak postrzegam Śląską Partię Regionalną.
– Ale, jak to mówią, w kupie siła…
– W kupie to się muchy lęgną. Powtarzam, Zjednoczeni dla Śląska tak się jednoczyli, tak się jednoczyli, tak rośli w siłę od tej kupy, że dostali w wyborach do sejmu 2 procent głosów. I ja Śląskiej Partii Regionalnej wróżę podobny wynik do sejmiku. Bo kto chce być dla każdego, ten jest dla nikogo. Dziś trzeba być wyrazistym, albo się znika. My jesteśmy wyraziści, mówimy jasno, że żądamy edukacji regionalnej, uznania języka, uznania narodowości, autonomii dla Górnego Śląska (a nie województwa śląskiego w obecnym kształcie) – i nie pójdziemy na żadną współpracę z żadną partią polityczną, która tych postulatów nie akceptuje.
– I uważa pan, że na tych hasłach dostaniecie lepszy wynik do sejmiku, niż Partia Regionalna?
– Tego nie wiem. Wiem za to, że tylko tak da się rozbudzić Ślązaków do działania. Inaczej śląski ruch będzie powoli, ale stale obumierał. A uzyskać dobry wynik, dostać się do sejmiku czy rady miasta i za profity finansowe, za stołki prezesów czy dyrektorów, zrezygnować ze swoich ideałów? Nie interesuje mnie to! Przez niemal 20 lat hojnie dotowałem RAŚ. Dawałem pieniądze, nic nie dostając w zamian. Bo wierzyłem w sens tej organizacji. Ostatnie pięć lat zachwiało moją wiarą, dziś postrzegam RAŚ jako trampolinę do kariery, podobną do PO czy PSL. Brzydzę się polityką uprawianą dla stanowisk, a nie dla ideałów.
– Ale ci, którzy znają pana i Andrzeja Rocznioka mówią, że żaden z was nie ma osobowości przywódcy. Trudno zbudować partię bez wyrazistego lidera.
– Bardzo trudno. A może nawet wcale się nie da. Tylko kto powiedział, że tym liderem będę ja, albo Andrzej? My postawiliśmy przed sobą cel doprowadzenia do rejestracji partii, a potem do jej pierwszego kongresu. Liderów wybierze ten kongres. I powiem wprost, wierzę, że stery Ślonzoków Razem przejmą ludzie młodsi od nas.
– Kiedy ten kongres?
– Najpierw musimy poczekać na potwierdzenie przez sąd, że partia została zarejestrowana. Ale mam nadzieję, że jeszcze w tym roku.
– Czego panu życzyć na koniec rozmowy?
– Mnie niczego, zdrowia najwyżej. Natomiast Ślązakom – aby jeszcze raz uwierzyli, że da się walczyć o to, co dla nas ważne. Aby dali się porwać entuzjazmowi i postawili na ruch autentyczny, nie na kabociorzy. Razem poradzymy!
– Dziękuję.
29 sierpnia 2017, Ślůnski Cajtung