Dzień Zwycięstwa? Jakiego zwycięstwa? Dla Polski dzień 9 maja 1945 roku nie oznaczał żadnego zwycięstwa, tylko nową – sowiecką okupację, której skutki odczuwamy po dziś dzień. Na paranoję zakrawa więc fakt, że polskie władze jakiegokolwiek szczebla zezwalają na świętowanie przez Rosjan Dnia Zwycięstwa w… Polsce / tak jak to miało miejsce 4 maja br. w Braniewie/. Ba, nawet uczestniczą w tych obchodach.
No co, nawet kwiatów na grobach poległych, sowieckich żołnierzy nie wolno złożyć ? Poległych pozostawmy wieczności, choć warto pamiętać, że do Polski czerwonoarmistów nikt nie zapraszał – we wrześniu 1939 przyszli jako agresorzy, a w latach 1944-45 jako triumfatorzy, instalując komunistyczną władzę w Polsce, a często – jak gen. Iwan Czerniachowski, uhonorowany pomnikiem w Pieniężnie – bezpardonowo zwalczający również żołnierzy Armii Krajowej.
Zresztą Rosjanom wcale nie chodzi o poległych, a pochowanych na braniewskim cmentarzu żołnierzy. „Wskrzeszanie” przez nich obchodów Dnia Zwycięstwa w Polsce nosi znamiona prowokacji. I demonstracji siły. Co prawda Braniewo to jeszcze nie Krym czy Odessa, jeszcze tam nie ma prorosyjskich „separatystów”, ale kto silnemu zabroni świętować ?…
Marian Salwik, Tygodnik „Niedziela”, 21-25 maja 2014
P.S. W Seminarium w Braniewie studiował mój ojciec, Gedeon Cuber. Potem poznał moją mamę…
Od ’89 mieliśmy już władzuchnę: prorosyjską, proniemiecką, antyrosyjską i antyniemiecką, a nawet nie tak dawno promeksykańską. Nie będę nawet wspominał o obecnej proukraińskiej, bo za obrazę prezydenta grozi więzienie. Ciekawe czy kiedyś doczekamy się władzy propolskiej?