Jan Kolano

Jan Kolano, samouk i pasjonat fizyki, skazany 28 lat temu za morderstwo, przez ostatnie półtora roku w celi jastrzębskiego Zakładu Karnego pracuje nad nowym źródłem energii, tzw. zimną fuzją oraz inteligentnym robotem, który będzie sam podejmował decyzje.
W więziennych warunkach jednak praca nie przychodzi łatwo, a do odsiadki zostało mu jeszcze aż 9 lat, więc wspierają go naukowe autorytety. Prośbę o jego przedterminowe zwolnienie poparł nawet profesor Jerzy Warczewski, kierownik Zakładu Fizyki Kryształów w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Śląskiego i redaktor naczelny czasopisma „Postępy Fizyki”. – Znam go od trzech lat, dzwoni do mnie, dyskutujemy o problemach fizyki – mówi prof. Warczewski. A jak ocenia jego pomysły? – Nie wdając się w żadne recenzje tych prac mogę powiedzieć, że świadczą one o dużej jego wiedzy w dziedzinie fizyki i matematyki, a także biologii i chemii – ocenia.

Jedni go podziwiają, inni wyśmiewają

Na wcześniejsze wyjście z zakładu Kolano raczej nie ma szans. Kilka dni temu, między innymi dzięki wsparciu naukowych autorytetów, uzyskał za to zgodę na przeniesienie do więzienia o łagodniejszym rygorze.

Swoje prace będzie kontynuował w zakładzie w Zabrzu. Jan Kolano. Bardziej przypomina nauczyciela, niż więźnia. Krótko ostrzyżony, przycięte wąsy, w rozmowie posługuje się poprawną polszczyzną. Jako jedyny spośród blisko 1000 osadzonych dostał pozwolenie na używanie laptopa – to dzięki wsparciu profesora Andrzeja Hrynkiewicza z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk. W celi ma też kilkanaście książek. – Więcej nie może mieć, bo ograniczałoby to przestrzeń w celi, w której oprócz niego przebywa jeszcze sześciu skazanych – mówi młodszy chorąży Tomasz Marciniak, rzecznik jastrzębskiego zakładu karnegoJak traktują go współwięźniowie? – U jednych wzbudza podziw i zainteresowanie, inni z niego pokpiwają, postrzegając jego zachowanie jako próbę promocji w mediach. Zdecydowanie jednak u większości skazanych wzbudza ciekawość – mówi rzecznik.

Chce odkupić winy

Jan Kolano w takich warunkach opatentował m.in. sztuczny mięsień – inteligentną protezę, która może zastąpić utraconą rękę lub nogę, działając podobnie jak one.

W sprawie jego praktycznego zastosowania koresponduje z kanadyjskimi naukowcami. W realizowaniu pasji od lat pomagają mu też inni znani uczeni polscy. Znają go znakomitości świata nauki, nie tylko profesor Andrzej Hrynkiewicz, ale też ks. prof. Michał Heller, laureat Nagrody Templetona 2008 z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego w Castel Gandolfo.

– Cenię Jana Kolano jako entuzjastę fizyki – mówi nam prof. Andrzej Hrynkiewicz. – Wiem, że zamierza iść na studia. Sądzę, że ma on przed sobą przyszłość. Ma do nauki rozsądne podejście – dodaje naukowiec. Z kolei Jerzy Warczewski, kierownik Zakładu Fizyki Kryształów w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Śląskiego to Jana „anioł stróż”.

– Ma możliwość dzwonienia do mnie, więc z tego korzysta. Opowiadał mi, że zaraz po tym, gdy został osadzony, postanowił uczyć się fizyki, chemii, biologii i matematyki. Główną motywacją tego postanowienia była intencja, aby móc dokonać jakiegoś wynalazku dla dobra ludzkości i próbować w ten sposób odkupić swój czyn sprzed lat – mówi prof. Warczewski.

Stracił kontrolę

Uczony zna wiele pomysłów pana Jana, które ten nadesłał mu w postaci opracowań napisanych na swoim komputerze. Są to m.in.: „Sztuczny mięsień”, „Emiter fal grawitacyjnych”, „Salvator (o statku kosmicznym)” czy „Wał przeciwpowodziowy”.

– Świadczą one o jego bardzo bogatej wyobraźni, co jest szczególnie cenne we wszelkiej twórczości zarówno naukowej, jak i artystycznej – stwierdza prof. Warczewski. – Oczywiście w warunkach, w których on żyje, jego wiedza zdobyta samodzielnie z nielicznych książek, do których ma dostęp, nie może być kompletna i dlatego popełnia także błędy, z czego zresztą zdaje sobie sprawę. Prosi mnie o ich korygowanie. Jan Kolano nie jest żadnym maniakiem, lecz jest pasjonatem i entuzjastą wiedzy – podsumowuje profesor. Jakie zastosowanie widzi dziś Kolano dla najnowszego opracowywanego przez siebie wynalazku? – Robot, nad którym pracuję, będzie sam podejmował decyzje. Dzięki temu, na przykład podczas trzęsienia ziemi czy innej katastrofy, będzie mógł iść tam, dokąd ratownicy nie będą w stanie. Taki robot będzie mógł uratować życie wielu ludziom – tłumaczy i wspomina motywy, które sprawiły, że zainteresował się nauką. – Kiedy popełniłem zbrodnię, miałem 19 lat. Byłem jeszcze bardzo młody i niedojrzały emocjonalnie. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia – wyznaje. Do zabójstwa doszło, gdy współbiesiadnik pana Jana, z którym wypił sporą ilość alkoholu, zaczął go napastować, bo okazał się homoseksualistą. – Przeżyłem szok i straciłem nad sobą kontrolę. Później, będąc już w więzieniu, uświadomiłem sobie, że wyrządziłem ogromne zło, postanowiłem, że zrobię wszystko, by wynaleźć coś, co będzie ratowało ludzkie życie – wyznaje. – Ale nie miałem wiedzy, bo skończyłem tylko zawodówkę obuwniczą. Swoje pierwsze kroki skierowałem więc do biblioteki – mówi.

Dlaczego zainteresował się właśnie fizyką? – Wychowałem się w pięknej wsi. Patrząc w niebo czułem, jak zapiera mi dech w piersi. Chciałem poznać prawa, które rządzą tymi zjawiskami – wspomina. Do końca kary zostało mu jeszcze 9 lat. Chciałby jednak wcześniej wyjść na wolność, aby móc zaopiekować się matką. – Kiedy wyjdę, nadal będę się uczył i pracował nad wynalazkami. Nie wrócę na ścieżkę przestępstwa. Mam stałą rentę, dom i partnerkę, która na mnie czeka – planuje.

Nie wracał z przepustek

Ze współczesnymi polskimi uczonymi Janowi Kolano kilka razy udało się już spotkać podczas zjazdów naukowych. Ostatnio uczestniczył w forum energetycznym we Wrocławiu.

Na przepustkę nigdy nie wychodzi sam, bo już dwukrotnie zawiódł. Nie wracał i popełniał nowe przestępstwa. Pierwszy raz w 1989 roku, kiedy nie chciano mu przedłużyć przepustki, by mógł odebrać matkę ze szpitala. Drugi – 11 lat temu – kiedy po raz kolejny odmówiono mu prawa do warunkowego zwolnienia.

– Na przepustki wychodzi tylko w asyście osoby godnej zaufania. Nie możemy wykluczyć, że znalazłszy się na wolności znów nie złamie prawa – mówi Tomasz Marciniak. – Wielu skazanych nie otrzymuje takiej szansy – dodaje.

– Wtedy byłem innym człowiekiem, bo po latach spędzonych w rygorystycznym więzieniu w Strzelcach Opolskich liczyłem tylko na siebie. Nie potrafiłem korzystać z pomocy innych – mówi Jan Kolano. – Tego dopiero nauczył mnie pułkownik Tadeusz Korecki, dyrektor Zakładu Karnego w Raciborzu. To on wzbudził we mnie motywację do dalszej pracy z naukowcami. Wtedy się zmieniłem – dodaje.

Źródło materiału: Dziennik Zachodni Barbara Musiałek