Moja droga

Razem ze Zbyszkiem Wodeckim, razem z Frankiem Sinatrą – śpiewam tę piękną piosenkę. Dzień zapowiada się pochmurny, słońce tylko czasami przeziera przez chmury. Jest chłodno, jakieś 15 stopni. Z balkonu nie widać jeszcze wczasowiczów, idących bez celu, jak w amoku, wzdłuż straganów z pamiątkami, magnesami do lodówki i muszlami z plastiku made in PRC. Gdzieś po dziewiątej ruszą tłumy wzdłuż ulicy Chrobrego, prosto do Sianożętów, gdzie   plaża lepsza niż tu. Przy zejściu, po chodniku z górniczej taśmy – wodopój, czyli bar z piwem, drinkami, czipsami i lodami na patyku. 

Ale powiew od morza czuć wyraźnie. Co przyniesie dziś, a co jutro ? Za dwa dni wracamy do domu. Wiatr będzie nam wiał w plecy. Czy kilometrowe korki zatrzymają nas znowu na kilka godzin ? Nie wiem tego. Wiem, że do domu dojedziemy. Wiem, bo Ty tego chcesz, Panie. Mam do załatwienie jeszcze kilka spraw. Dzieci teraz śpią, idę na śniadanie.

Więc wybacz, muszę kończyć. Do usłyszenia za kilka dni , do zobaczenia wkrótce ?