Kupiłem calvados, nie wiem, czy ten sam, który pił Ravic, ale na pewno dobry. Do tego cygara – średniej jakości, na takie mnie stać. Wieczorem to jedna z wielu przyjemności mojego ciała – kieliszek jabłkowego winiaku i dym, którym nasiąkają ściany. Na sieni czuć, że jestem. Kasztan nareszcie zakwitł, a dzisiaj jest niedziela, 14 maja. Piec jednak rozpaliłem po przerwie, bo sąsiedzi marzli, a tam są małe dzieci. Gdy to zrobiłem, temperatura za oknem znacznie wzrosła. Teraz dusi się groszkiem, wszyscy nastawili termostaty na zero. Wczorajsze majowe z okazji rocznicy objawień fatimskich napełniło mój kościół. Wróciliśmy do domu późno, ale było jeszcze jasno, gdy weszliśmy do domu.
Spotykam samotnego, starszego pana. Siedzi często na ławce na starym cmentarzu, gdzie spaceruję z dziewczynami. Zagadnąłem go w angielskim stylu – piękną pogodę mamy dzisiaj, nareszcie ciepło… – Tak, odpowiedział – nie mogę wysiedzieć w domu, mam wszystkie okna na wschód i do południa tak świeci, że uciekam do parku. Mam dwa pokoje i kuchnię. Poszedłem dalej i pomyślałem, że mieszka pewnie w familoku na koloniji, tylko tam mogą być mieszkania ze wszystkim oknami na jedną stronę… Na pewno jest samotny, może wdowiec. Siedzi na ławce i coś czyta. Kiedyś byłem blisko i spostrzegłem tytuł – Plotki, czy coś takiego. Spotkałem go też po południu, siedział na innej ławce, gdzie nie raziło go słońce. Na ulicach pełno przyjezdnych – wszak to dziś I komunia. Ładny mają dzień, tydzień temu dla wcześniaków lało. W łazience, wiercąc otwory na wieszak, przewierciłem przewód elektryczny. Mnie nic się nie stało, ale światło zgasło. Awarię usunąłem, mogłem sprawdzić, czy tam nie ma kabla. Ale nie sprawdziłem, a może się uda…
Na koniec tych pamiętnikowych zwierzeń, zdanie, które powiedział św. Jan Bosko:
Bądź radosnym, czyń dobrze i wróblom pozwól ćwierkać – to najlepsza filozofia.
Tobie też tego życzę, a sobie samemu chyba najbardziej.