Nie spadła ani jedna gruszka

Kasztanów w tym roku też nie było zbyt wiele. Dzieci zbierały je, ale nie tak, jak dawniej. Może teraz w klasie robią ludziki na ekranie komputerów ? Ale co równać się może z koszykiem pełnym zimnych kasztanów, dopiero co przyniesionych z podwórka ? Chłodne, uśmiechnięte i pełne słońca ? Kasztanowiec, posadzony przez babcię ma już 83 lata, jeszcze na nim  liście, choć żółtordzawe, nie chcą spaść i trzymają się gałęzi jak życiodajnych żył ciągnących z ziemi wodę i pokarmowe soki.

Chodzi mi się trochę lepiej, poziom potasu się w końcu podniósł. Ale źle się pracuje przy tablicy, kiedy każdy mój ruch okupiony jest bólem wszystkich kończyn i kręgosłupa także. Staram się nie poddawać, ale jest to delikatnie mówiąc trudne a wręcz niemożliwe.

Przebiegłem ostatni podest. Światło na schodach  co chwila gasło. Zszedłem na półpiętro, by przycisnąć guzik. W tej chwili zamruczała winda, której tu nigdy nie było. Spływała jakby z nieba wskroś ciemności, rozgarniając je swoim jaskrawym światłem.

Tak trudno żegnać Cię w roku, w którym nie spadła ani jedna gruszka.