Parowozy, dziadek i króliki

dworzecimagesMój dziadek Emanuel Cuber był zawiadowcą stacji, przedwojennym kolejarzem. Pamiętam z dzieciństwa mały dworzec na stacji Racibórz-Dębicz. Pamiętam zapach olejowej podłogi w biurze stacyjnym, w którym  dziadek urzędował. Pieczątki na jego biurku zawieszone na okrągłej, metalowej karuzeli. Parowozy i koleje z tamtych lat. W wagonach drewniane siedzenia z polakierowanych listewek. Okna w przedziałach otwierane silnym pociągnięciem metalowej rączki w dół. I zamykane parcianym pasem, który trzeba było mocno ciągnąć w górę. Dziadek Manuś i babcia Lojska / Alojzja / mieszkali w służbowym domu przy stacji. Dziadek hodował rasowe gołębie na strychu i króliki-belgijoki w klatkach w ogrodzie. Lubiłem je karmić trawą i mleczami. Zamiast dać do każdej klatki po trochu wrzuciłem kiedyś, mając chyba sześć lat, cały koszyk trawy do pierwszej z nich wołając:”nażercie się”. To powiedzenie często było wspominane na rodzinnych fajerach. Towarzyszyły mu salwy śmiechu moich ciotek i wujków.

Pamiętam też przejażdżki drezyną na bocznym torze przy stacji. Tata i wujek Henio wachlowali dużą drewnianą dźwignią i drezyna mknęła po szynach. Przesiadałem się kiedyś w czasie jazdy z lewej strony ławki na prawą i drewniana dźwignia uderzyła mnie mocno w kolano. Na szczęście nic się nie stało.To, że teraz kolana czasami mnie bolą może być skutkiem tego zdarzenia. Choć raczej pochodzą one z czasów klęczenia przy ołtarzu na zimnych, granitowych stopniach, gdy byłem ministrantem.

Do dziś mam sentyment do pociągów i małych, kolejowych stacji,gołębieimages których już prawie nie ma. Kocham także gołębie i króliki. No i psy oczywiście. Pies dziadków wabił się „Zonta”. Pamiętam też bujany, drewniany fotel i patefon z zamykaną, drewnianą pokrywą, podobną do dzisiejszej „brołdbiksy”. Świat, którego już nie ma. Romantyzm raciborskiego Śląska i pradoliny Odry wokół Lubomi, Brzezia i Pogrzebienia. Wędrówki z moim kuzynem Romkiem po potoku w Lubomi. Woda była czysta a trawa zielona. I ogród w Lubomi. Niezapomniane czereśnie „knorple”, których smaku nie da się zapomnieć i których już nigdy potem nie jadłem.