Dziś, 23 września br. dwie godziny temu, czyli o 8.30, zmarł w Szpitalu w Knurowie mój wujek – Stanisław Muciek. Zmarł zaopatrzony Sakramentem Chorych, wyspowiadał się. Zmarł spokojnie. Przy łóżku w momencie śmierci była tylko jego córka Basia.
Chciałbym bardzo podziękować pielęgniarkom, salowym, panu wolontariuszowi /nie znam nazwiska/, który pomagał Basi umieścić wujka z powrotem na łóżku, gdy zsuwał się na podłogę, ale przede wszystkim lekarzom, którzy pomagali mu w ostatnich dniach jego wspaniałego, mądrego i długiego życia. Miał osiemdziesiąt cztery lata, byłem jeszcze na jego urodzinach w jego domu, 17 sierpnia. Urodzin właściwie nie obchodził, obchodził imieniny. Przyjechał do Knurowa po ukończeniu AGH, razem z Marszałkiem i Malcherczykiem /3 razy M/ i rozpoczął pracę w Kopalni Knurów.
Najbardziej jednak chciałbym podziękować panu doktorowi Grzegorzowi Noconiowi, najlepszemu chirurgowi, najlepszemu lekarzowi w ogóle, bez którego Szpital w Knurowie nie miałby racji bytu. Uczyłem obu synów pana doktora, to już dorośli, wspaniali chłopcy. Kiedy moja Marta rodziła Różę, jej pierwsze dziecko, na znakomitym oddziale Położnictwa i Noworodków / niech mi ordynatorzy wybaczą niedokładność nazwy/, w grudniu 2013 roku, w całym szpitalu nie było wody / awaria, w czasie Świąt Bożego Narodzenia nie znalazła się żadna firma, która by awarię usunęła /. Pielęgniarki woziły windami wodę w dużych garnkach. Wtedy spotkałem dr Noconia w szpitalnej kaplicy. Byliśmy tam tylko my dwaj. Ja modliłem się, by Marta szczęśliwie urodziła / operacje były przy użyciu wody z garnków/ a dr Nocoń – tego nie wiem na pewno, ale być może o wodę dla knurowskiego szpitala. Dr Nocoń czasami robi jeszcze obchód chorych swojego oddziału, gdy jest już w płaszczu i po kilkunastu godzinach operacji idzie do domu.
Nie mam absolutnie pretensji do Prezesa Szpitala w Knurowie, pana dr Eckerta , że wjeżdżając na teren szpitala musiałem za każdym razem płacić 3 zł i nawet wtedy, gdy dałem pani na portierni 50 zł a ona mogła mi wydać tylko 47 zł w monetach jednozłotowych. Nie mam też do Pana Prezesa pretensji, że w legendarnej Willi, w której mieszkał przedwojenny ordynator dr Florian Ogan, rezydują studenci medycyny z pobliskiej Ukrainy, zastępując czasami lekarzy na oddziałach. Ich praca na pewno jest tańsza niż lekarzy po studiach medycznych.
Nie mam też pretensji, że w Willi przeciekał wiele lat dach i cieszę się, że już nie przecieka. W tej willi, już po wojnie bawiła się córka dr Ogana – Marysia Gruszczyńska – Ogan z Irenką Buchta. Pani Maria, przed swoją śmiercią, zaszczyciła moje skromne mieszkanie w Knurowie i nagrałem z nią wywiad, który był opublikował swego czasu „Przegląd Lokalny”.
Zawsze, gdy przekraczam bramę Szpitala, jestem podbudowany wielkim transparentem, rozciągniętym nad głównym wejściem :
ZAUFAJ NAM – JESTEŚMY TU PO TO, ABY CI POMÓC.
Pogrzeb wujka Mućka jest w trakcie załatwiania.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie,
a światłość wiekuista niechaj mu świeci.
Niech odpoczywa w pokoju. Amen.
Dr Florian Ogan (dyplom w 1920 roku) – już w czasie studiów medycznych działał w Związku Akademickim Górnoślązaków oraz w tajnej organizacji pod nazwą Związek Młodzieży Polskiej „Zet”; był uczestnikiem I wojny światowej, jako żołnierz – asystent lekarza, brał również udział w III powstaniu śląskim (1921 rok) pełniąc funkcję lekarza pułku zabrskiego. W 1928 roku mianowany został przez Spółkę Bracką na stanowisko lekarza naczelnego szpitala w Knurowie. Na tym stanowisku pracował do wybuchu II wojny światowej, a po jej zakończeniu, w latach 1945 – 1962, piastował stanowisko ordynatora knurowskiego szpitala. Dał się poznać jako doskonały lekarz, zawsze stawiający dobro chorych na pierwszym miejscu.