Ostatnio mam mniej czasu na pisanie. Zbyt dużo zajęć w szkole, długie jazdy samochodem wte i wewte. Kiedy wychodzę z dziewczynami rano na spacer jest ciemno, podczas wieczornego świecą już gwiazdy. W domu ciepło. Nie tylko z powodu pieca, w którym huczy ogień z rosyjskiego groszku. Mimo, że dzieci i wnuki bywają już u nas rzadziej, to czujemy się we dwójkę znakomicie. Od czasu do czasu doskwierają nam bóle w kręgosłupie, w kolanach czy jeszcze w innych miejscach. Ale szóste dziesięciolecie tak to już w sobie ma. Poprawiłem właśnie wszystkie kartkówki siedząc w karczmie „Rzym” w Tyńcu. Już kiedyś o tym miejscu pisałem. Dziś spędzam tu sobotnie popołudnie czekając na Funię i Zuzię, które poddaje zabiegom trymowania, czesania i kąpania w swoim salonie piękności dla psów pani Iza Podolska z Doliny Rivendell. „Rzym” to wielka chałupa z drewnianych bali. Na suficie wiszą elementy góralskich strojów a pod ścianą słychać ciągle: „halo, halo, jak się masz?” – to gadająca papuga żako w wielkiej, drucianej klatce. Dużo gości przychodzi tu na pizzę, ja zadowoliłem sie świeżym chlebem z domowym smalcem i miseczką flaczków.
W tym roku kandyduję na radnego w Radzie Miasta Knurowa. Czy otrzymam wystarczające poparcie mojej dzielnicy ? Być może ale jeżeli tak się nie stanie to też będzie dobrze. Teraz, kiedy moja praca w szkole zbliża się nieuchronnie do końca, nie wiem jakie plany ma Pan Bóg wobec mnie. Mam wiele pomysłów na życie po życiu /zawodowym/. Ale co będzie tego na szczęście nie wiem.