Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma …

Z Markiem Grechutą wiążą się moje pierwsze wspomnienia gdzieś z końca lat 70tych. Często grali jego piosenki w radiu. Potem były lata 80te, 90te, weszliśmy w 21 wiek i Marek cały czas mi towarzyszył. W podstawówce, szkole średniej, w czasie przygotowań do matury, na ślubie i po ślubie. Na piosenkach Marka wychowują się moje dzieci. Córka podśpiewuje sobie jego największe przeboje. Na skórze pojawiają się zmarszczki, Marek odszedł, świat coraz szybciej się zmienia. Nie zmieniają się natomiast piosenki Marka Grechuty. Cały czas świeże, wychowują i dają wytchnienie rozjaśniając nieraz moje oblicze. Nie zginęły i myślę, że długo jeszcze nie zginą w natłoku tandetnej popkultury. Siłą ich – piękno poezji, niebanalna muzyka i ponadprzeciętne aranżacje.