Skończyłem byłem właśnie oglądać „Pożegnanie z Afryką ” – po raz kolejny. W mieszkaniu nade mną jest męska impreza i ledwo usłyszałem, że Denis zginął, a samolot się spalił. Szkoda. Też chciałem polecieć. I poleciałem. Ale nie nad Afryką, tylko nad Knurowem. Przez afisze wyborcze nie widać, co sprzedają w sklepach. Wielkie billboardy określają wielkość stanowiska. Tak naprawdę mało mnie obchodzi ta cała błazenada. Wybieram się na dniach do pewnej starszej pani, która mieszka przy najpiękniejsze ulicy Knurowa, czyli przy tej, przy której i ja mieszkam. Poczęstuje mnie herbatą, tak myślę, a ja zadam jej mnóstwo pytań o to, co było, kiedy była młoda. Przyniosę jej kwiaty, chyba róże, bardzo je lubi.
Na podwórzu mnóstwo łupin z kasztanów. Było ich tyle w tym roku, że nawet dzieci przestały je zbierać. Babcia Stazyj na pewno by się cieszyła, że jej kasztan żyje już 80 lat! To dobry wiek dla kasztana, dla mężczyzny i dla kobiety chyba najbardziej.
Na moim biurku, kiedy piszę, jest obraz Matki Bożej z Medjugorie. W niebieskiej ramce. Sień wytarta, czysto na placu i niebo jest jakieś niebieskie. Dziś spadła gwiazda, a w nocy widziałem czarną postać z ręką skierowaną do tyłu, nie do mnie. Lubię gruszki zamiast jabłek, a zupę ogórkową przedkładam nad rosół, nawet gorący. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Z czego ? Że Cię spotkałem, że moje dziewczyny na Ciebie szczekały i odwracały się od wyborczych twarzy. Mój znajomy siedział na ławce w w parku i czytał plotki. Bardzo go lubię i może kiedyś zaproszę na obiad. Jest już na tyle późno, że jeszcze nie będę spać. Coś jeszcze napiszę, tak dawno nie dawałaś znaku życia.