Jan Kolano

Jan Kolano, samouk i pasjonat fizyki, skazany 28 lat temu za morderstwo, przez ostatnie półtora roku w celi jastrzębskiego Zakładu Karnego pracuje nad nowym źródłem energii, tzw. zimną fuzją oraz inteligentnym robotem, który będzie sam podejmował decyzje.
W więziennych warunkach jednak praca nie przychodzi łatwo, a do odsiadki zostało mu jeszcze aż 9 lat, więc wspierają go naukowe autorytety. Prośbę o jego przedterminowe zwolnienie poparł nawet profesor Jerzy Warczewski, kierownik Zakładu Fizyki Kryształów w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Śląskiego i redaktor naczelny czasopisma „Postępy Fizyki”. – Znam go od trzech lat, dzwoni do mnie, dyskutujemy o problemach fizyki – mówi prof. Warczewski. A jak ocenia jego pomysły? – Nie wdając się w żadne recenzje tych prac mogę powiedzieć, że świadczą one o dużej jego wiedzy w dziedzinie fizyki i matematyki, a także biologii i chemii – ocenia.

Jedni go podziwiają, inni wyśmiewają

Czytaj dalej

Coś na wieczór

Listopad

——————

Z radością dotykam

przyoblekłej jesieni

za oknem

w liście

Czas nie określił

przedziału trwania

ciebie – we mnie

Na szalu okręcasz

wspomnienia spojrzeniem z mostu

a jednak   znów płynie

 

Gdzie ci nauczyciele z dawnych lat?

Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia w kinie niezwykle modne były historie o inspirujących młodzież nauczycielach. Kwintesencją tego nurtu, klasyką gatunku, jest powstałe w 1989 roku „Stowarzyszenie umarłych poetów”, wyreżyserowane przez jedynego w swoim rodzaju Petera Weira.

Dla wielu osób dorastających na początku lat 90. „Stowarzyszenie umarłych poetów” był filmem kultowym. Budził tęsknotę za autorytetem, przewodnikiem po dorosłości, który zamiast przycinać nas do standardów konsumpcyjnego stylu życia, pozwalałby rozwinąć skrzydła indywidualizmu. John Keating w znakomitej interpretacji Robina Williamsa to nauczyciel ideał, o którym większość widzów mogła tylko pomarzyć. Jego pełne pasji, nieortodoksyjne metody nauczania wzbudzały zazdrość, kiedy porównało się to z szarą rzeczywistością typowej uczelni. Oglądając „Stowarzyszenie umarłych poetów”, można było odnieść wrażenie, że nie ma tak naprawdę nudnych przedmiotów, są jedynie nudni ludzie, którzy nie potrafią obudzić w nas pasji.

Jednak film Petera Weira idzie dalej. To nie jest zwyczajny feel good movie. W „Stowarzyszeniu umarłych poetów” jest sporo mroku. Reżyser nie boi się badać konsekwencji wyrwania się z kieratu konwenansów i społecznych oczekiwań. Nie ukrywa niebezpieczeństw kroczenia ścieżką indywidualizmu czy choćby wskazywania, gdzie owa ścieżka się znajduje. Ta droga wymaga siły charakteru, którą nie każdy posiada. Zanim otworzy się przed kimś bajeczne perspektywy, trzeba upewnić się, że osoba ta udźwignie ciężar konsekwencji. A tego nawet tak inspirujący nauczyciel jak John Keating nie potrafi, a przynajmniej nie zawsze.

Czy po 20 latach od premiery film Petera Weira wciąż robi takie samo wrażenie? Trudno powiedzieć. „Stowarzyszenie umarłych poetów” zawsze było bajką, historią naiwną, ale nie do końca wesołą. Kiedy film trafił do kin, wypełnił lukę, karmił głodne młode umysły. Mam wrażenie, że obecnie młodzież nie odczuwa tego samego głodu. Być może pokoleniowy cykl nie został jeszcze domknięty, ale wydaje się, że już wkrótce może się to zmienić. Warto zatem sięgnąć po nowe wydanie DVD filmu, by przekonać się, czy zadziała magia filmu.