Uczymy się z moim wnukiem Patrykiem liczyć do stu. Dodajemy i odejmujemy, tabliczka mnożenia też obowiązuje, ale na razie jeszcze nie tak rygorystycznie. Kiedy Patryk zrozumie, jak to trzeba „rozpisywać” i kolejne zadania mu „wychodzą” to jest bardzo szczęśliwy. Chyba wszyscy lubimy robić to, w czym jesteśmy dobrzy i co nam wychodzi. Nikt nie lubi klęsk, niepowodzeń i złych ocen od swojego otoczenia. Oprócz rachunków uczymy się też prawd wiary – trzeba je zdać na religii. Do pracy potrzebny jest zawsze naostrzony ołówek i gumka. Jeżeli się pomyli, to wyciera gumką. I można napisać jeszcze raz bez błędu. Szkoda, że mnie nie zawsze się tak udaje. Trudno czasem poprawić swój błąd i zacząć od nowa, jakby tego poprzedniego w ogóle nie było.
Matematyka się w życiu nie sprawdza, rachunki częściej. Liczenie jeszcze częściej. Szczególnie liczenie na pomoc przyjaciela, znajomego lub sąsiada. Licz na siebie i na niego, na nią. Licz na Boga – to matematyczne zadanie ma zawsze rozwiązanie. Dobre i często nie jedno.