Czytam książkę Janoscha: „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny” po raz nie wiem który. Jeżeli ją jeszcze nie przeczytałaś, zrób to koniecznie! Jest dostępna w księgarniach, a w Teatrze Korez w Katowicach zobaczysz inscenizację, którą grają zawsze przy pełnej sali. To najlepsza książka o wesołym i smutnym Górnym Śląsku, napisana przez Ślązaka. Pękam ze śmiech gdy ją czytam. A ponieważ robię to zawsze przed snem, noce mam wesołe a poranki pogodne, czego i tobie życzę. Dziś przytaczam tekst o szkolnych perypetiach syna dorobkiewiczów Cholonków, któremu imię Adolf nadał pijany ojciec na cześć Adolfa Hitlera.
Nauczyciel zwał się Wilczek. Dostał od Michci Cholonkowej dziesięć marek, żeby wiedział, co oni są za jedni. Wtedy synek będzie lepiej traktowany i dostanie lepsze świadectwa. Wilczek schował pieniądze i odtąd miał oko na Adolfa Cholonka.
– Adamek, Cebulok, Cholonek, Cimala, Dudek, Froncki Hanys , Froncki Paulek, Grzesiok, Gorącik, Gluck…”. Cholonek na trzecim miejscu. Stanik wbił mu w głowę: – Kto jest na przodku, ten jest w lepszej sytuacji. Musisz cięgiem się meldować i to od pierwszego dnia. Powiedz rechtorowi, że potrafisz już pisać: Adolf Cholonek. Kupił synkowi ubranko szkolne najlepszego kroju, w pepitę, nogawice zawinięte. Kiedy urośnie, wystarczy je tylko opuścić. Piękne białe podkolanówki, brązowe półbuty. Przez pierwsze dwa dni woził Stanik syna autem pod bramę szkoły. – Niech zobaczą, cośmy za jedni. Jesteśmy tutaj najbogatsi! Cholonek en gros.
W klasie było trzydziestu dwóch uczniów. Fronckich było dwóch. Hanys był synem siostry Paulka i przez to jego wujkiem. Golków też było dwóch, bracia. Józik był w koszuli swego ojca, rękawy oberwał tam, gdzie były za długie. Pod spodem nie miał galotek. Oba Golki latały boso. Na śniadanie każdy z nich przynosił po jednym nieobranym kartoflu. Pierwszego dnia ,,szkoła” trwała pół godziny i padał deszcz. Na podwórzu były jeszcze kałuże. Cholonek stał osobno. Rechtór Wilczek obrócił się tak, że nie musiał doglądać, co się działo za jego plecami. Józik przebywał z dziewczętami. Inni chłopcy przelatywali obok niego i podnosili mu koszulę, a on wypinał brzuch. Karlik i Józik byli figlarzami w swojej klasie. Podczas drugiej przerwy odbywała się próba sił. Waniek przelatywał obok Cholonka i zgarniał mu w czuprynę do przodu. Wszyscy się śmiali. Rechtór Wilczek przytrzymywał gazetą śniadanie i patrzył w drugą stronę. Chlonek nie mógł się bronić, bo się bał. – Jeszcze jedna fala, Chlonek! – śpiewał Gajda, obtańcował go i wyrżnął w głowę. Cholonek uderzył w bek.
Czytaj dalej →