Nareszcie znalazłem czas, by coś napisać. Babcia moich wnuków piecze z nimi świąteczne pierniki. Moje dziewczyny – Funia i Zuzia leżą przy moich nogach. Słyszę „Somewhere over the rainbow” z youtuba. Na dworze pada, zimno i wiatr. A w domu ciepło, pachnie wigilią. Jest bezpiecznie. jest przytulnie, wszystko działa – jest ciepło, świecą lampy, leci woda czyli jest dobrze.
Jestem szczęśliwy. Dziś pierwsza niedziela adwentu. Czas postanowień – ja: bez alkoholu i bez słodyczy. Przez cały adwent. Bez alkoholu może wytrzymam, ale bez słodyczy będzie trudno. Zastrzegłem jedynie dropsy z metalowych pudełek z Lidla. Muszę je czasami ssać z powodu gardła. Jak się jest nauczycielem to czasami zasycha.
Jutro poniedziałek, wywiadówka. Wystawiłem kilkanaście zagrożeń z powodu niezdanego sprawdzianu z grawitacji. Spodziewam się kolejki rodziców z pytaniem – co ma zrobić syn/córka, żeby poprawić ? Odpowiedź – poprawić . I tak co roku. Myślę, że do świąt poprawią.
Na podwórzu pozamiatałem wczoraj resztę liści. Jest czysto na ziemi i na dachach. W domu pomalowana klatka schodowa, jesteśmy po remoncie instalacji elektrycznej w kamienicy, mamy domofony i nową kostkę brukowana podwórzu. Babcia Stazyj byłaby zadowolona. Moja mama też. Tak więc żeglując w samozadowoleniu, szczęśliwy, spełniony w domu i na zewnątrz jestem. Po prostu jestem. Piję też popołudniową kawę, byłem na spacerze. Muszę jeszcze przygotować na jutro kilka zadań z termodynamiki. Ale to pestka.
Dziś czytałem w kościele z Pisma Świętego. Mój kościół też mnie wspiera. I ja jestem mu oddany. Na koniec te słowa. I żegnaj nieznajoma, do zaś.