Tak sobie przed zaśnięciem myślę. Dni teraz majowe ładne, słońce w ramionach – żyć się chce … To dziś na koniec udanego dnia zabieram cię stąd. A tam, gdzie są wyspy szczęśliwe i mąka bielsza, gdzie ci będzie wolno, wolno ale tylko wolno.
W 1972 roku dzięki Maciejowi Karpińskiemu zetknął się z piosenkami Leonarda Cohena. W ciągu kilku miesięcy przetłumaczył ich kilkanaście, zaś w całym swoim życiu – ponad 60. Większość z nich opublikował w tomikach, zarówno w obiegu oficjalnym, jak i poza nim. Wydał także kilka płyt z własnymi aranżacjami i wykonaniami piosenek kanadyjskiego autora. Jego tłumaczenie piosenki „Partisan” stało się jednym z nieoficjalnych hymnów przywódców „Solidarności”.
„Brakowało mi widoku śpiewającego tę piosenkę Pana Macieja. Piosenkę,którą pamiętam z dzieciństwa. Szkoda,że nie dane mi już będzie zobaczyć Go na żywo. Na szczęście pozostały po nim nagrania, płyty no i niezapomniany głos Radamenesa w serialu „Siedem życzeń”. Teraz komu innemu umila czas swoim ciepłym barytonem. Ja pamiętam! „
Dziesięć ładnych kobiet jest w Wiedniu I jest ramię,
gdzie Śmierć płacze rzewnie I przedsionek, co ma okien dziewięćset I jest drzewo cmentarne gołębic
Jest tam także strzęp szary poranka Który wisi w Mroźnej Galerii
Aj, aj, aj, aj. Weź ten walc, weź ten walc Weź ten walc z klamerką na szczękach
Ach, chcę ciebie, chcę ciebie, chcę ciebie Na krześle z gazetą nieżywą I w pieczarze na lilii koniuszku
W korytarzu, gdzie miłości nie było Na tym łóżku, gdzie księżyc się poci W krzyku pełnym kroków i piasku
Aj, aj, aj, aj. Weź ten walc, weź ten walc Jego talię pękniętą weź w ręce Ten walc, ten walc, ten walc
Z oddechem pachnącym koniakiem i Śmiercią Zanurza w morzu swój ogon Koncertowa sala jest w Wiedniu
Gdzie twe usta miały tysiąc recenzji I jest bar pełen chłopców milczących Których blues skazał na karę śmierci
Któż to wspina się do twego portretu Z wieńcem ze świeżo ściętych łez ?
Aj, aj, aj, aj. Weź ten walc, weź ten walc On umiera od lat, więc go weź
Jest tam strych, gdzie bawią się dzieci I gdzie z tobą położę się wnet W sennym świetle węgierskich latarni
W jakiś słodki wieczór we mgle I zobaczę, co przykułaś do smutku Wszystkie owce i lilie jak śnieg
Aj, aj, aj, aj. Weź ten walc razem z tym: „Nie zapomnę cię nigdy, ty wiesz”
Ten walc, ten walc, ten walc Z oddechem pachnącym koniakiem i Śmiercią Zanurza w morzu swój ogon
zatańczę z tobą w Wiedniu Będę kostium miał rzeki na sobie Bujny hiacynt na moim ramieniu Moje usta na rosie twych ud I pogrzebię mą duszę w albumie Pełnym fotografii i mchu W twego piękna powodzi zajęczą Moje tanie skrzypce i krzyż Poprowadzisz mnie w tańcu daleko Do sadzawek, które nosisz na ręce Ukochana, ukochana. Weź ten walc, weź ten walc Jest już twój, nie ma tu nic więcej
Bardzo mi się podobało, gdy usłyszałem je w telewizji. Jestem całkowicie za Prawem i Sprawiedliwością, popieram tę partię ze wszystkich sił moich. Prezydenta Andrzeja Dudę podziwiam i solidaryzuję się z nim w jego dobrych posunięciach i mądrych decyzjach. Przypadkowo spotkałem go w karczmie Rzym w Tyńcu, tuż po wyborze na funkcję prezydenta RP. Siedział ze swoimi ochroniarzami na zewnątrz, pod parasolami, podczas gdy ja czekałem na Funię i Zuzię w środku.
Oto jego słowa, jeżeli słyszałaś – to przypominam, jeżeli nie – to może przeczytasz ? Mieszkam w Knurowie, rozmawiam z różnymi ludźmi. W większości ich poglądy są komunistyczne, są za PO a przeciw PiS-owi. Wstyd mi za nich. Tacy jak oni albo nic nie rozumieją, albo po prostu to zwykła głupota, taka jak określił ją Albert Einstein: „Są dwie rzeczy nieskończone – wszechświat i ludzka głupota. Co do tej pierwszej, to nie jestem pewien…”
Szanowni Państwo, Drodzy Rodacy,
24 maja 2015 roku, dwa lata temu, zostałem wybrany na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Zostałem wybrany przez Was, przez wyborców. Te minione dwa lata to okres zasadniczych zmian społecznych, politycznych i gospodarczych. Był to czas realizacji programu i zapowiedzi wyborczych – zarówno moich, jak i całej formacji „dobrej zmiany”.
Wbrew opinii tych, którzy twierdzili, że to niemożliwe, wprowadziliśmy prodemograficzny program 500+, obniżyliśmy wiek emerytalny, z sukcesem zorganizowaliśmy Światowe Dni Młodzieży i szczyt państw NATO w Warszawie. Dziś jesteśmy krajem bezpiecznym, chronionym nie tylko przez naszą armię, ale również wojska naszych sojuszników. Dynamicznie rozwija się polska gospodarka. Jestem dumny, że jako Prezydent Rzeczypospolitej mogę swoją działalnością wspierać ekspansję polskich firm na rynkach światowych. Choć przed nami jeszcze wiele do zrobienia, po tych dwóch latach możemy optymistycznie patrzeć w przyszłość. Czytaj dalej →
Dni złe zwodziły mnie, na krętych dróg – rozstaje We mgle gubiłem się, by przyjaźń znów, gdzieś odnaleźć Sens słów znalazłem znów, gdy radość mnie, w świat do was niosła….
Po raz pierwszy byliśmy w NOSPR w Katowicach. Siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji robi wrażenie. Projekt został wyłoniony w międzynarodowym konkursie. Miejsce pracy orkiestry to czterokondygnacyjna rama zawierająca ponad 400 pomieszczeń m.in. salę kameralną, sale prób indywidualnych i sekcyjnych, garderoby i studia nagrań, kantynę i niewielki hotel.
Sercem budynku jest wielka sala koncertowa na 1800 słuchaczy. Jej majestatyczna obecność zauważalna jest w każdym miejscu, gdyż muzycy i melomani mogą ją swobodnie obejść. Z zewnątrz antracytowa, betonowa bryła z odciśniętym szalunkiem drewna przywodzi na myśl plac drzewny dawnej kopalni oraz wydobywany tu węgiel. Wewnątrz jest niczym instrument. Przewrotna gra miękkich kształtów sufitu, ścian i balkonów z twardością betonu i brzozowej sklejki podporządkowana jest dwóm najważniejszym aspektom: akustyce i atmosferze miejsca.
Autorskie rozwiązania technologiczne od konstrukcji sferycznej żelbetowej, barwionej w masie skorupy sali przez gumowe szalunki z falującym reliefem po detale ze sklejki jak balustrady czy fotele budują charakter tej przestrzeni.
Sześć lat projektowania i budowania to czas spotkań z wieloma ludźmi. Zaczynając od lokalnych rzemieślników i budowniczych, urzędników, inwestorów i użytkowników, przez architektów, branżystów i światowej sławy akustyków a kończąc na wybitnych artystach. Wszystko po to by to miejsce wypełnili ludzie i muzyka.
Program wieczoru to koncert Budapest Festival Orchestra pod batutą Ivána Fischera, założyciela Orkiestry. Koncert odbył się w ramach Festiwalu Katowice Kultura Natura. W czasie niezapomnianego wieczoru obejrzeliśmy dwa balety Béli Bartóka -– Drewniany Książę op.13 i Cudowny Mandaryn op. 19. Obie partytury eksplorują siły psychiczne – irracjonalne i nieludzkie – za pomocą języka muzycznego, którego wyrafinowanie zapewnia im czołowe miejsce w muzyce XX wieku.
Budapest Festival Orchestra to ensemble, który jednomyślnie postrzega się dziś na całym świecie jako jedną z wiodących orkiestr.
Orkiestrze towarzyszył znakomity zespół baletowy, który zasłużył na owację na stojąco zachwyconej publiczności. Też stałem, klaskałem pełen zadowolenia i szczęścia, że nareszcie jestem w miejscu i w czasie, który do mnie pasuje. Kieliszek dobrego wina dopełnił smaku wieczoru. W domu byliśmy późno, ale pełni niezapomnianych wrażeń – z widoku znakomitej sali koncertowej i koncertu jednej z najlepszych, światowych orkiestr symfonicznych.
P.S. Jeśli poniższego nagrania wysłuchasz do końca – będę pełen uznania…
Kupiłem calvados, nie wiem, czy ten sam, który pił Ravic, ale na pewno dobry. Do tego cygara – średniej jakości, na takie mnie stać. Wieczorem to jedna z wielu przyjemności mojego ciała – kieliszek jabłkowego winiaku i dym, którym nasiąkają ściany. Na sieni czuć, że jestem. Kasztan nareszcie zakwitł, a dzisiaj jest niedziela, 14 maja. Piec jednak rozpaliłem po przerwie, bo sąsiedzi marzli, a tam są małe dzieci. Gdy to zrobiłem, temperatura za oknem znacznie wzrosła. Teraz dusi się groszkiem, wszyscy nastawili termostaty na zero. Wczorajsze majowe z okazji rocznicy objawień fatimskich napełniło mój kościół. Wróciliśmy do domu późno, ale było jeszcze jasno, gdy weszliśmy do domu.
Spotykam samotnego, starszego pana. Siedzi często na ławce na starym cmentarzu, gdzie spaceruję z dziewczynami. Zagadnąłem go w angielskim stylu – piękną pogodę mamy dzisiaj, nareszcie ciepło… – Tak, odpowiedział – nie mogę wysiedzieć w domu, mam wszystkie okna na wschód i do południa tak świeci, że uciekam do parku. Mam dwa pokoje i kuchnię. Poszedłem dalej i pomyślałem, że mieszka pewnie w familoku na koloniji, tylko tam mogą być mieszkania ze wszystkim oknami na jedną stronę… Na pewno jest samotny, może wdowiec. Siedzi na ławce i coś czyta. Kiedyś byłem blisko i spostrzegłem tytuł – Plotki, czy coś takiego. Spotkałem go też po południu, siedział na innej ławce, gdzie nie raziło go słońce. Na ulicach pełno przyjezdnych – wszak to dziś I komunia. Ładny mają dzień, tydzień temu dla wcześniaków lało. W łazience, wiercąc otwory na wieszak, przewierciłem przewód elektryczny. Mnie nic się nie stało, ale światło zgasło. Awarię usunąłem, mogłem sprawdzić, czy tam nie ma kabla. Ale nie sprawdziłem, a może się uda…
Na koniec tych pamiętnikowych zwierzeń, zdanie, które powiedział św. Jan Bosko:
Bądź radosnym, czyń dobrze i wróblom pozwól ćwierkać – to najlepsza filozofia.
Tobie też tego życzę, a sobie samemu chyba najbardziej.
Czy dziś świat słucha Jezusa? Czy chrześcijańska Europa słucha Jezusa, czy chrześcijanie słuchają Jezusa? Myślę, że to jest jeden z największychproblemów obecnego czasu. Europa poszła za swoją filozofią, weszła w materializm, ateizm, liberalizm, socjalizm, potem stworzyła nazizm, komunizm i mimo ogromnego żniwa śmierci i zniszczeń dwóch wojen światowych, nadal nie słucha głosu Jezusa i brnie w kolejne problemy, które pchają ją na skraj przepaści. Europa wymiera, zabijając własne dzieci, i oddaje swój świat muzułmanom, nie mając fundamentu własnych wartości. Ratunkiem mogą być chrześcijanie, którzy są przecież „solą ziemi”. Ale wielu chrześcijan dziś nie słucha głosu Jezusa. Nie tylko nie czyta Biblii, ale żyje według własnych zasad, które są zlepkiem różnych filozofii. Są tam jakieś elementy nauki Jezusa, ale reszta nie pochodzi od Niego. Jezus mówi dziś „czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie.” Ilu dzisiejszych chrześcijan mogłoby powiedzieć o własnym życiu: „Moje czyny świadczą, że jestem uczniem Jezusa”.
Wesołe życie jest Gdy się je w garści ma Raz się na wozie jest A czasem pod Padasz i wstajesz I znów chwytasz losu młot Wesołe życie jest Gdy się je zna do dna
Weekend majowy dobiega końca. Był ci on u mnie, przedstaw sobie dziecinko, wielce udany, wielce udany… I odpocząłem nieco, z dziećmi dużo uciechy w wodzie i w starym parowozie. A lody w Sośnicowicach niczego, jeno polewa do lodów za trzy złote, a gałka po trzy pięćdziesiąt. Takie to czasy, dziecinko, teraz to tak jest. Pytasz wujka o zdrowie ? Ano dajemy radę, jeszcze na nas nie pora. Do pieca już dzisiaj nie pójdę, niech zgaśnie. Majowo a zimno ciągle. Dość, basta, przecież to nie zima stulecia. Jutro matura z polskiego a kasztan ledwo pokazał kilka białych kwiatków. A więc jeszcze zdąży ?
No, mój złoteńki, dawniej matura bywała dziesiątego maja, to teraz go nie zgłupiaj. Śpiewał Alosza a teraz się przełączył na chór Aleksandrowa. Powiem ci mileńka, że na trzeci maj to muzyczka wesoła, a jak za serce chwyta, nogi same przytupują. Pamiętam, na mojej maturze z matematyki dostałem ściągę, choć jej nie potrzebowałem, ale szła tak jakoś przeze mnie. Jedną maturę pisałem w ubikacji w Bobrku, dla kogoś. A potem już tylko w komisjach, nudy na pudy. Jutro wezmę chyba Prousta do czytania. Ale czytać nie wolno, więc nie będę, nie mów nikomu.
Na ulicach pusto, flag nie wywieszają sąsiedzi ani ja, tak jakoś wyszło. W Katowicach na Żwirki i Wigury były dwie, też coś. Wczoraj nagrałem Joe Blacka, pisałem ci o nim niedawno. Może obejrzę go po raz któryś. Na wieczorek przy tiwi może być. I jeszcze jedno – ubieraj się ciepło, bo czasem tak zawieje, że aż do kości przenika. Nie możesz się przeziębić, bo stracisz pracę. Twój dyrektor nie lubi, kiedy chorujesz. I weź też beret. Wyglądasz w nim tak młodo…