Nie wiem, dlaczego właśnie dzisiaj, późnym wieczorem 30 sierpnia 2017 roku, przypomniałem sobie ten film, i tę genialną balladę śpiewaną przez Edmunda Fettinga. Czy to z powodu końca tego dziwnego lata, które objęło mnie uściskiem poważnej przyjaźni, jak nigdy dotąd ? Czy to z powodu jutrzejszej rocznicy wydarzeń na Wybrzeżu, które przeżywałem w swojej połamanej młodości – z entuzjazmem i łzami w oczach – że teraz to naprawdę zwyciężymy ? Czy też od tego wczesnego, wrześniowego świtu, kiedy w Gleiwitz, tak niedaleko od Knurowa, zaatakowano niemiecką radiostację ? Przecież mogłem słyszeć te strzały, gdybym ucho natężył ciekawie … Ale nie usłyszałem w swoim jestestwie niczego. W 39 roku mnie jeszcze nie było, w 80 moją Martę woziłem w wózku, a niebo w jej oczach było ogromne.
Tego nie widziałem, tego nie słyszałem, a jestem świadkiem. Opowiadam młodym o Solidarności, do której należeliśmy my, dzisiaj pokolenie 60 plus, jak rozpierała duma nasze młodzieńcze piersi. Falowały w modlitwie, na kazaniach księdza Popiełuszki, oczy puchły od nocnego czytania bibuły na czele z „Małą Apokalipsą” Konwickiego. Czy mam ci opowiedzieć o klęsce 13 grudnia 81, gdy zmuszono nasze marzenia do abdykacji? Przegrałem, jak Nemeczek z „Chłopców z Placu Broni”. Obroniłem mój kawałek podłogi, straciłem zdrowie a ten wymarzony, wyśniony bezsennymi nocami dom, spalili ruscy i ta banda, która dzisiaj nawet na POtusku nie może dokonać żywota.
Więc posłuchaj tej piosenki, mój późny wnuku, prawnuku i niech posłuchają też twoje dzieci. Słowa Agnieszki Osieckiej, muzyka Krzysztofa Komedy.
Nie byliśmy na tym filmie w kinie, bo do kina nie chodziliśmy wtedy. Jeżeli nas rodzice puszczali, to na „Rio Bravo” i trzy części przygód „Winnetou i Apanaczi”, w jugosłowiańskiej wersji kultowego westernu.
Niżej znajdziesz coś o tym filmie i o ludziach, z prehistorycznej dla ciebie epoki. Każdy przycisk, który zwą teraz linkiem, odnośnikiem – dla mnie pozostaje kolorowym guzikiem na wełnianym swetrze, który usztrykowała mi moja babcia.
Posłuchaj, przeczytaj kilka razy, bo za pierwszym razem nie zrozumiesz. Całe belferskie życie walczę, żebyś rozumiał. Kretyni od oświaty komunistycznej nazwali to czytaniem ze zrozumieniem. A można czytać bez zrozumienia ? A oni rozumieją, co czytają ? Śmiem wątpić. Gdyby rozumieli, nie urodziliby takiej ciemnoty-oświaty. Rodziła się w bólach, całe życie była niedorozwinięta, a teraz w rozpaczy swojej ginie, z płaczącym nad jej grobem Związkiem Nauczycielstwa Polskiego.
Ale się rozgadałem?!… Koniec. Słuchaj wreszcie.