W taką ciszę

http://czerwonegitary.pl/

Sobotnie przedpołudnie, cisza, przynajmniej takiej bym pragnął. Ale ostatnio wiele się dzieje, u ciebie, u mnie i u niej. Po deszczach zrobiło się gorąco, prawdziwa polska jesień. Nawet w pewnej laubie w Brzeziu nad pradoliną Odry pająk uwił sobie pajęczynę, której stary już wiekiem gospodarz nie obmiótł przed moim przyjściem.

W ostatnich dwóch dniach w Rybniku byłem 6 /sześć razy/ w dwa dni ! 28 września w  czwartek, gdy jechałem do Lubomi koło Raciborza / tam i z powrotem czyli 2/, potem w piątek dwudziestego dziewiątego do południa, gdy jechałem do Brzezia nad Odrą / tam i z powrotem czyli 4/ i wreszcie późnym popołudniem tegoż samego dnia , gdy jechaliśmy naszą skodą rapid /stała na ulicy łączącej Rybnik z Wodzisławiem, wiec ją wziąłem na wychowanie/. Wjeżdżając do miasta od strony Gliwic  malowniczą szosą, która ciągnie  się przez wsie malowane rozmaitym zbożem i mokradła w Wilczej, miasteczko powitało mnie zapalonymi, gazowymi o tej porze roku, latarniami. Tuż koło stadionu Rybnickiego Okręgu Węglowego oślepiony ich blaskiem na moment straciłem panowanie nad kierownicą, że tylko dzięki mojej towarzyszce podróży i jednocześnie żonie, nie dachowałem na placu przed pawilonem pobliskiego szpitala.

Moja żona pomagała mi zawsze w moich awanturniczych podróżach, szczególnie do Afryki, gdzie w ramach świątecznego prezentu wynająłem dla niej lot samolotem nad Kongiem Belgijskim. W drodze powrotnej, niedaleko wodospadu Murchisona, samolot zahaczył o nieużywaną linię telegraficzną i musiał lądować awaryjnie. Pamiętam, że miałem wtedy potłuczoną głowę, natomiast moja żona miała złamane dwa żebra.

Czerwone Gitary przyniosły smak i zapach lat dziecięcych i to lekkie drżenie stóp o parkiet sali widowiskowej Teatru Ziemi Rybnickiej, których nawet silny nacisk rąk o kolano lewe – nie mógł zatrzymać. Niewiele z tego koncertu pamiętam, bo silne światła reflektorów i narkotyczne dymy ze sceny, kazały mi ciągle patrzeć w górę, tam gdzie lśniły małe haloogenki, jak gwiazdki na niebie. Nie klaskałem tylko przy „Białym krzyżu”/ – Krzysiek nigdy nie pozwalał tańczyć do tej piosenki, w którymkolwiek by klubie w Stanach nie grał. Nawet gdy grał „do kotleta” – ale on nigdy do kotleta nie grał. To była jego najbardziej osobista i ciągle wzruszająca piosenka. którą napisał o swoim ojcu. Zresztą, grał ją w każdym prawie amerykańskim klubie.

– Które trzy piosenki Krzysztofa Krzysztofa Klenczona są dla Ciebie najważniejsze ?

  Pierwsza to na pewno Historia jednej znajomości. Tekst napisał Jurek Kossela /zmarł 7 stycznia 2017 roku/ i to jest opowieść o nas. O mnie i o Krzysztofie. Krzysztof opowiedział Jurkowi, że poznał pewną dziewczynę… Pies, który „Głos Wybrzeża” w pysku niósł, to Betsie, mój owczarek szkocki collie. Piosenka od razu stała się przebojem i w połowie lat 60. przy jej dźwiękach podrywało się dziewczyny. Nie tylko na Wybrzeżu, ale w całej Polsce. Wprawdzie Jana Kras, żona Jurka Kosseli, uważa, że to jest piosenka o nich, a była żona Benka Dornowskiego, że o niej i jej mężu, ale to ja mam rację, a nie one (śmiech). Numer dwa to Biały krzyż.

Krzysztof Klenczon. Historia jednej znajomości. Alicja Klenczon, Tomasz Potkaj, Wydawnictwo WAM 2017

Putin szykuje się na podbój Arktyki

The Russian Presidential Press and Information Office/creativecommons.org/licenses/by/4.0/deed.en

Z najnowszej analizy brytyjskiego think tanku im. Henry’ego Jakcsona wynika, że na polecenie władz w Moskwie rosyjska armia przywraca do służby bazy wojskowe wykorzystywane w czasach ZSRS. Jednocześnie na północ Rosji przerzucane są systemy rakietowe dalekiego zasięgu. Celem Kremla jest całkowita militaryzacja regionu Arktyki.

Z najnowszej analizy brytyjskiego think tanku im. Henry’ego Jakcsona wynika, że na polecenie władz w Moskwie rosyjska armia przywraca do służby bazy wojskowe wykorzystywane w czasach ZSRS. Jednocześnie na północ Rosji przerzucane są systemy rakietowe dalekiego zasięgu. Celem Kremla jest całkowita militaryzacja regionu Arktyki.

W opublikowanym przed kilkoma dniami dokumencie czytamy m.in., że działania militarne Rosji wobec Arktyki znacząco przyspieszyły przed trzema laty, gdy rosyjska armia utworzyła specjalne jednostki odpowiedzialne za monitorowanie sytuacji w regionie (tworzące razem tzw. Połączone Dowództwo Strategiczne Północ, PDSP). Dodatkowo Kreml wpompował olbrzymie pieniądze w rozbudowę infrastruktury wojskowej na północy Rosji poprzez przywrócenie do stanu używalności baz opustoszałych po upadku Związku Sowieckiego.

„Rewitalizacji” poddano m.in. lotnisko wojskowe Rogaczewo (położone na jednej z wysp w archipelagu Nowa Ziemia na Oceanie Arktycznym), a także bazy w Tiksi (Jakucja) i Workucie. Ponadto ukończono budowę strategicznego, pięciokondygnacyjnego kompleksu wojskowego na Ziemi Aleksandry – rosyjskiej wyspie na Morzu Barentsa, jednej ze 192 wysp tworzących archipelag Ziemi Franciszka Józefa.

Baza wojskowa może pomieścić do 150 żołnierzy, a na pasie startowym wokół budynków rozlokowane są ciężkie myśliwce MiG-31. Docelowo mają tam być umieszczone również bombowce Su-34 zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Warto przypomnieć, że w latach 50. ub. wieku w regionie tym funkcjonowała baza wojskowa, w której rozlokowane były sowieckie samoloty strategiczne i bombowce. Wiosną br. z oficjalną wizytą przybył na wyspy prezydent Rosji Władimir Putin

Do reaktywowanych baz sukcesywnie dostarczany jest strategiczny sprzęt wojskowy. Eksperci z think tanku im. Henry’ego Jacksona w Londynie donoszą m.in. o przerzucaniu na północ Rosji systemów radarowych, satelitów i kompleksów rakietowych dalekiego zasięgu. – Nie możemy dalej ignorować rosyjskich ruchów militarnych w Arktyce – przekonuje na łamach raportu James Gray, członek komisji obrony w brytyjskiej Izbie Gmin. Z  kolei autor dokumentu, dr Andrew Foxall, ostrzega, że w ostatnich latach Rosja wyprzedziła Zachód o kilka długości w militarnym wyścigu zbrojeń wokół Arktyki. – Ekspansja Rosji na  Arktyce pociąga za sobą daleko idące konsekwencje finansowe i geopolityczne – dodaje ekspert.

CZYTAJ WIĘCEJ w weekendowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Życie wolne od pustki

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik      Niedziela, 24 września 2017 (16:44)

Rozważanie Papieża Franciszka wygłoszone przed modlitwą „Anioł Pański”.

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry! W dzisiejszej Ewangelii (por. Mt 20,1-16) znajdujemy przypowieść o robotnikach wezwanych na dzień, którą Jezus opowiada, aby przekazać dwa aspekty Królestwa Bożego: pierwszy, że Bóg pragnie wezwać wszystkich do pracy na rzecz swego królestwa; drugi, że na końcu pragnie dać wszystkim taką samą nagrodę, czyli zbawienie, życie wieczne.

Gospodarz winnicy, reprezentujący Boga, wychodzi o świcie i zatrudnia grupę robotników, umawiając się z nimi na zapłatę w wysokości denara za dzień. Potem wychodzi także w następnych godzinach, aż po późne popołudnie, aby wynająć innych robotników, widząc, że są bezrobotni. Pod koniec dnia właściciel zarządził, aby wszystkim dano po denarze, również tym, którzy pracowali kilka godzin. Oczywiście robotnicy, którzy zostali wynajęci jako pierwsi narzekają, ponieważ widzą, że zapłacono im w taki sam sposób jak tym, którzy pracowali mniej. Gospodarz przypomina im jednak, że otrzymali to, co zostało uzgodnione. Jeśli chce być potem szczodry wobec innych, nie powinni być zazdrośni.

W istocie ta „niesprawiedliwość” właściciela ma w słuchaczach przypowieści sprowokować przeskok na inny poziom, ponieważ tutaj Jezus nie ma zamiaru mówić o pracy i sprawiedliwej zapłacie, ale o Królestwie Bożym! A przesłanie jest następujące: w Królestwie Bożym nie ma bezrobotnych, wszyscy są wezwani do odegrania swojej roli. I dla wszystkich u kresu będzie nagroda, która pochodzi z Boskiej sprawiedliwości, a nie ludzkiej, na nasze szczęście! – czyli zbawienie, które Jezus Chrystus nabył dla nas wraz ze swą śmiercią i zmartwychwstaniem. Zbawienie, którego sobie nie zasłużyliśmy, ale otrzymaliśmy w darze i dlatego „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20,16).

Poprzez tę przypowieść Jezus chce otworzyć nasze serca na logikę miłości Ojca, która jest darmo dana i szczodra. Chodzi o to, aby dać się zadziwić i zafascynować „myślami” i „drogami” Boga, które, jak przypomina prorok Izajasz, nie są naszymi myślami i nie są naszymi drogami (por. Iz 55,8). Ludzkie myśli są często naznaczone egoizmem i własnymi celami, a naszych ciasnych i krętych ścieżek nie można porównywać do szerokich i prostych dróg Pana. On okazuje miłosierdzie, szczodrze przebacza, pełen jest wielkoduszności i dobroci, którymi obdarza każdego z nas, otwiera na wszystkie bezkresne obszary swej miłości i łaski, które jedynie mogą dać ludzkiemu sercu pełnię radości.

Jezus chce, abyśmy kontemplowali spojrzenie tego gospodarza: spojrzenia, którym widzi każdego z robotników oczekujących pracy i wzywa ich, aby poszli do jego winnicy. Jest to spojrzenie pełne zainteresowania, pełne życzliwości. Jest to spojrzenie, które wzywa, które zaprasza do powstania i wyruszenia w drogę, ponieważ pragnie życia dla każdego z nas, pragnie życia pełnego, zaangażowanego, ocalonego od pustki i lenistwa. Bóg, który nikogo nie wyklucza i pragnie, aby każdy osiągnął swą pełnię.

Niech Najświętsza Maryja Panna pomoże nam przyjąć w naszym życiu logikę miłości, która uwalnia nas od zarozumialstwa, jakobyśmy zasługiwali na Bożą nagrodę, i od negatywnego osądzania innych.

Po modlitwie „Anioł Pański”:

Wczoraj w Oklahoma City (Stany Zjednoczone Ameryki) został ogłoszony błogosławionym Stanley Franciszek Rother, kapłan – misjonarz, zabity z nienawiści z powodu swego dzieła ewangelizacji i postępu ludzkiego na rzecz ubogich w Gwatemali. Niech jego heroiczny wzór pomaga nam być odważnymi świadkami Ewangelii, angażując się na rzecz godności człowieka.

Pozdrawiam Was wszystkich, rzymian i pielgrzymów z całego świata. W szczególności witam chór włoskiej misji katolickiej w Bernie, rzymską wspólnotę ruchu „Komunia i wyzwolenie”, wiernych z Villadossoli, Offanengo i Noli.

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. I proszę, nie zapominajcie o mnie w modlitwie. Smacznego obiadu i do zobaczenia!

 

Akt Poświęcenia Kościoła w Polsce Niepokalanemu Sercu Maryi

Troska o małżeństwa i rodziny, prawo do życia każdego człowieka i godność kobiet to główne przesłanie Aktu Poświęcenia Kościoła w Polsce Niepokalanemu Sercu Maryi, który zostanie odnowiony 6 czerwca w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem z udziałem Konferencji Episkopatu Polski. Jest to jeden z najważniejszych punktów obchodów 100. rocznicy objawień fatimskich. Akt ten zostanie następnie ponowiony w każdej diecezji, parafii i rodzinie 8 wrześnie br., w uroczystość Narodzenia Matki Bożej.

Tegoroczny Akt Poświęcenia Kościoła w Polsce Niepokalanemu Sercu Maryi jest nawiązaniem do wydarzeń z 8 września 1946 r., kiedy to na Jasnej Górze, z udziałem ok. miliona osób, biskupi pod przewodnictwem Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda poświęcili naszą ojczyznę Niepokalanemu Sercu Maryi. Akt ten nawiązywał do ofiarowania świata Niepokalanemu Sercu Maryi, którego dokonał Pius XII w 1942 r.

Publikujemy treść Aktu:

Akt Poświęcenia Kościoła w Polsce Niepokalanemu Sercu Maryi

O Święta i Niepokalana Dziewico!

Jakimi pochwałami zdołamy wysławić Ciebie, która za­mknęłaś w swym łonie Tego, którego niebiosa ogarnąć nie mogą. Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosła­wiony jest owoc Twojego łona.

Oto mija już sto lat od Twojego objawienia się trojgu dzie­ciom w Fatimie, gdzie prosiłaś o modlitwę i pokutę za grzeszników oraz o nawrócenie. Dzisiaj stajemy przed Tobą my, polscy biskupi, duchowieństwo, osoby życia konsekro­wanego, wierni świeccy i zwracamy się do Twego Niepoka­lanego Serca, postanawiając rzetelnie odpowiedzieć na Two­ją prośbę.

Pragniemy, z Bożą pomocą – na różnych płaszczyznach na­szego życia i pracy – stanowić jeden, nawracający się nie­ustannie Lud Boży, w którym nie ma nienawiści, przemocy i wyzysku. Pragniemy żyć w łasce uświęcającej, aby nasz Ko­ściół stał się prawdziwym Domem Bożym i Bramą Nieba.

Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Matko Świętej Rodziny z Nazaretu, bądź opiekunką pol­skich rodzin. Chcemy uczynić wszystko co niezbędne, by bronić godności kobiety i wspomagać małżonków w wier­nym wytrwaniu w świętym związku sakramentalnym. Zobowiązujemy się bronić związku małżeńskiego ustano­wionego przez Boga i nie dawać posłuchu podszeptom złe­go ducha, zachęcającego nas do nadużywania wolności i do realizowania źle rozumianej tolerancji.

Chcemy, aby wszyscy małżonkowie objawiali swoim życiem Bożą miłość, a dzieci i młodzież nie utraciły wiary i nie zo­stały dotknięte zepsuciem moralnym.

Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Maryjo, Przybytku Ducha Świętego, Ty chroniłaś poczę­te życie Jezusa a teraz uczysz nas, jak troszczyć się o dzieci nienarodzone. Chcemy dar życia uważać za największą ła­skę od Boga i za najcenniejszy skarb. Postanawiamy stać na straży poczętego życia, aby każdy człowiek mógł wzrastać w pokoju i bezpieczeństwie we własnej rodzinie.

Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Rodzicielko Założyciela Kościoła, my polscy biskupi – w naszej pasterskiej posłudze – będziemy dążyli do tego, by wzrastało i umacniało się Mistyczne Ciało Chrystusa, by duchowieństwo dochowywało wierności Bogu, Krzyżowi świętemu i Ewangelii, a osoby życia konsekrowanego reali­zowały swój zakonny charyzmat i były dla świata czytelnym znakiem obecności Twojego Syna.

Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Nasza Matko i Królowo, pragniemy – poprzez autentycz­nie chrześcijański styl życia – przyczyniać się do powrotu tych, którzy odeszli z Owczarni Chrystusa, aby odnaleźli na nowo Twojego Syna i zrozumieli, że tylko On jest „Drogą i Prawdą i Życiem” (J 14, 6).

Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Przyrzekamy uczynić wszystko, aby w naszym życiu osobi­stym, rodzinnym, narodowym i społecznym realizowała się nie nasza własna wola, ale wola Twojego Syna.

Poświęcając się Twemu Niepokalanemu Sercu, pragniemy jak najściślej zjednoczyć się z Tobą, Najświętsza Dziewico, oddając się Chrystusowi – jedynemu Zbawicielowi, który żyje i króluje na wieki wieków.

Wszyscy: Amen.

Zdjęcie ilustracyjne: M. Mazur/episkopat.pl

www.naszdziennik.pl,musimy-bronić-chrzescijanskich-korzeni.html

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik/
Z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, wykładowcą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II i w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, członkiem Kapituły Orderu Odrodzenia Polski, rozmawia Mariusz Kamieniecki.
Unijny komisarz ds. migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa.
Dimitris Awramopoulos uważa, że państwa Unii Europejskiej muszą okazywać szacunek imigrantom i zrozumieć ich kulturę, i słowa te padają, kiedy islamscy terroryści sieją strach w Europie. Jak to rozumieć?
– Komisarz Awramopoulos, formułując takie tezy, zapomina o drugiej stronie medalu, mianowicie, że ci przybysze z zewnątrz powinni przede wszystkim uszanować kulturę kraju, do którego przybywają. Jest to fundamentalna sprawa, jeśli bierzemy pod uwagę układanie wzajemnych relacji międzyludzkich. Ponadto stanowisko unijnego komisarza jest wyrażone w kontekście ideologii multikulturalizmu, która jest obecnie wszech obowiązująca w Unii Europejskiej. Mówi ona, że współczesnej Europy nie da się dziś utrzymać w tradycyjnej kulturze chrześcijańskiej czy łacińskiej, bo dzisiaj jest czas mieszania różnych kultur, różnych cywilizacji. Podłożem czy też elementem spajającym ma być tutaj relatywizm, czyli pewna względność praw w zakresie poznawczym i etycznym. W ocenie nowej lewicy, która zdominowała europejską politykę, tym, co staje na drodze stworzenia w Europie tego różnokolorowego i „idealnego” świata, jest stara, opresyjna kultura Zachodu. Idąc tokiem tego rozumowania, wszystko nowe, co się pojawia, jest lepsze, a idealnie będzie, jeśli nastąpi wymieszanie kultur, idei. Rzeczywistość niestety skrzeczy, bo ta mieszanina, która miała być oznaką postępu, rodzi poważne problemy. W stolicach wielu krajów europejskich co chwila dochodzi do zamachów terrorystycznych, a mimo to ta ideologia lansowana przez lewicę wciąż bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.
W ogóle jest możliwy kompromis między islamistami a chrześcijanami, skoro imamowie coraz częściej nawołują do dżihadu?
– Islam w fundamentalistycznym wydaniu nie tyle chce żyć swoją własną kulturą czy religią, ale, co więcej, nie akceptuje niczego, co jest odmienne. Wyznawcy islamu, którzy na zaproszenie kanclerz Angeli Merkel i innych przywódców unijnych pojawiają się w Europie, mają opętańczą wizję zniszczenia świata i cywilizacji zachodniej. Porozumienie z tymi radykalnymi grupami jest niemożliwe. Oczywiście można powiedzieć, że większość ludności muzułmańskiej nie ma takich zbrodniczych celów, i to jest prawda, ale problemem jest to, że póki co nie wypracowano dobrej propozycji ze strony liberalnej lewicy, jak zasymilować tych przybyszów. Ateistyczna kultura ich raczej odpycha niż przyciąga, w związku z czym zaczęli się izolować, tworząc własne dzielnice, getta, co stworzyło idealną bazę dla funkcjonowania i dochodzenia do głosu radykałów, co z kolei przejawia się różnymi zamachami.
Dlaczego unijnym elitom tak trudno przyznać się, że ta utopijna polityka multi kulti, a co za tym idzie – polityka migracyjna poniosła fiasko, co więcej, zwiększają presję na Polskę, domagając się od nas ustępstw i przyjęcia migrantów?

Czytaj dalej

Edyta Geppert – Ty, Panie (Thou, Lord)

Ty, Panie tyle czasu masz mieszkanie
w chmurach i błękicie
A ja na głowie mnóstwo spraw
I na to wszystko jedno życie.
A skoro wszystko lepiej wiesz
Bo patrzysz na nas z lotu ptaka
To powiedz czemu tak mi jest,
Że czasem tylko siąść i płakać
Ja się nie skarżę na swój los
Potulna jestem jak baranek
I tylko mam nadzieję, że…
że chyba wiesz, co robisz, Panie.
Ile mam grzechów? któż to wie…
A do liczenia nie mam głowy
Wszystkie darujesz mi i tak
Nie jesteś przecież drobiazgowy
Lecz czemu mnie do raju bram
Prowadzisz drogą taką krętą
I czemu wciąż doświadczasz tak
Jak gdybyś chciał uczynić świętą.
Nie chcę się skarżyć na swój los
Nie proszę więcej, niż dać możesz
I ciągle mam nadzieję, że…
Że chyba wiesz, co robisz, Boże.
 

To życie minie jak zły sen
Jak tragifarsa, komediodramat
A gdy się zbudzę, westchnę – cóż
To wszystko było chyba… zamiast
Lecz póki co w zamęcie trwam
Liczę na palcach lata szare
I tylko czasem przemknie myśl
Przecież nie jestem tu za karę.

Dziś czuję się, jak mrówka gdy
Czyjś but tratuje jej mrowisko
Czemu mi dałeś wiarę w cud
A potem odebrałeś wszystko.
Ja się nie skarżę na swój los
Choć wiem, jak będzie jutro rano
Tyle powiedzieć chciałam ci
Zamiast… pacierza na dobranoc.

Władze Warszawy nie pozwoliły odczytać listu prezydenta Dudy. Szef MON: jestem oburzony

Moi drodzy, znów cytuję niezależną.pl. Ostatnio tego coś za dużo.  Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał zmienić nazwę mojej strony: zamiast Grzegorz Cuber – strona prywatna, na Grzegorz Cuber – strona niezależna /pl?/.

 

/ Tomasz Hamrat/Gazeta Polska/

Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta miał dziś odczytać list prezydenta Andrzeja Dudy podczas uroczystości z okazji 78. rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Ale miejscy urzędnicy do tego nie dopuścili, choć resort obrony narodowej dzień wcześniej powiadomił magistrat o autorach i kolejności wystąpień. – Jestem oburzony zachowaniem urzędników prezydent Warszawy – mówi portalowi Niezalezna.pl Antoni Macierewicz.

Dziś w godzinach południowych odbywały się w stolicy uroczystości z okazji 78. rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Wczoraj MON przesłało miastu stołecznemu Warszawa listę wystąpień. Na pierwszym miejscu figurował Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Miał on odczytać list prezydenta RP. 

Ale lektor prowadzący uroczystości wyczytał wszystkich mówców z wyjątkiem… przedstawiciela prezydenta RP. W efekcie listu Andrzeja Dudy nie odczytano.

Sytuacją tą – i zachowaniem władz miasta – oburzony jest minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. – To niedopuszczalna sytuacja. Władze miasta nie pozwalają na odczytanie listu głowy państwa, choć kierowany przeze mnie resort dzień wcześniej przekazał listę planowanych wystąpień. Jestem oburzony zachowaniem urzędników prezydent Warszawy – mówi nam szef MON.

W nieodczytanym z winy miejskich urzędników liście prezydent Andrzej Duda napisał m.in.:

Polskie Państwo Podziemne jest i będzie dla naszego narodu źródłem inspiracji, a postawy działaczy konspiracji i żołnierzy AK wzorcami patriotycznymi. […] Miliony obywateli Rzeczypospolitej, którzy nigdy nie pogodzili się z utratą suwerenności, z wielką odwagą i gotowością do poświęceń organizowały różnego rodzaju działalność, którą w normalnych warunkach realizują władze różnych szczebli. 

Źródło: niezalezna.pl

Udostępnij

Anonim 27.09.2017 22:50
Prezydencie ostatnia rada ! …… weź chłopakom powiedz niech migiem załtwią 1 litr Finlandie albo 2 aha i słoik kiszonych ogurców !! Wskocz do BMY i wpadaj do kaczora , uwaga nie nadepnij kota . Niech zadzwoni po Zbyszka Ziobro i Macierewicza…. Pogadajcie …. rano wywal wszystkich doradców kopami na zbitą morde ! O 12 w południe aneks ! w tydzień reforma , lufy armi na zachód skierować . Konstytucje my poprzemy i na rękach zaniesiemy cie na 2 kadencje. Opozycja niech wyjdzie na ulice, Błaszak zagapi sie zpolicją , to pozamiata się śmieci

Co prezydent chciał osiągnąć projektami? „Nie ma większego mordercy polityków niż sondażownie”

– Polacy nie chcą wyrzucenia jednego dnia całego Sądu Najwyższego i nie chcą podporządkowywania KRS tylko jednej partii – obwieścił w wywiadzie dla „DGP” prezydent Andrzej Duda. W taki sposób uzasadnił powstanie swoich projektów. Zapewnił równocześnie, że nie zapomina, skąd się wywodzi, ale „chce zmian, które okażą się trwałe i będą przyjęte”. Jeśli chciał w ten sposób zyskać na popularności i przekonać do siebie opozycję, to już wie, że nie udało się. „Chyba nie ma większego mordercy polityków niż sondażownie. Patrząc na słupki, wyciągają z nich wnioski, które prowadzą ostatecznie do wyborczej klęski, a przede wszystkim ruiny realnej polityki” – pisze w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”, Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny tygodnika.

W pierwszym wywiadzie po przedstawieniu projektów ustaw o KRS oraz Sądzie Najwyższym prezydent Andrzej Duda mówi „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, że przedstawił propozycje głębokich zmian, jednak w niektórych punktach jest mniej radykalny niż autorzy ustaw, które zawetował.

Ale ja przypominam: sięgnąłem do korzeni, czyli wyborczego programu PiS. Stąd instytucja skargi nadzwyczajnej. Ona ma zapewnić ludziom większe poczucie sprawiedliwości. Może być ostatnią deską ratunku dla podsądnych, którzy czują się skrzywdzeni niesprawiedliwymi wyrokami. A co do innych moich propozycji: duża część sędziów Sądu Najwyższego będzie musiała odejść na emeryturę. To załatwia w moim przekonaniu problem tych, którzy kiedyś należeli i sądzili w imieniu PZPR. I w Sądzie tym pojawi się, w związku z powołaniem dwóch nowych izb: Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej, wielu nowych ludzi. To będzie przewietrzenie tego Sądu, zarazem mieszczące się w granicach konstytucji

– wyjaśnił prezydent.

Problem w tym, że niektóre z propozycji prezydenta Dudy wymagają zmian konstytucji, a więc również zawarcia porozumienia z opozycją. A wiadomo, jak zakończyły się „konsultacje” z Platformą Obywatelską. Co więc osiągnął prezydent? Poza poruszeniem opinii publicznej… 

W wywiadzie Andrzej Duda podkreśla, że jest politykiem „popularnym”. Warto więc pamiętać o pułapkach czyhających na polityków, którzy zbyt wiele uwagi przywiązują do sondaży. Pisze o tym Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej” w najnowszym numerze tygodnika.

Chyba nie ma większego mordercy polityków niż sondażownie. Patrząc na słupki, wyciągają z nich wnioski, które prowadzą ostatecznie do wyborczej klęski, a przede wszystkim ruiny realnej polityki. W Polsce od kilkunastu lat próbuje się tworzyć partię środka. Wszystko niby się zgadza

– czytamy w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”. Tomasz Sakiewicz tłumaczy:

Część wyborców PO o liberalnych poglądach uważa Platformę za zbyt mało ideową i nastawioną na geszefty. Natomiast część wyborców PiS sądzi, że ich ugrupowanie za bardzo skupia się na sprawach ideowych i chciałoby w życiu publicznym czegoś spokojniejszego. Jest trochę takich, którzy wymieniając wady obu partii, nie potrafią zdecydować się na żadną z nich. Słowem: idealna sytuacja, żeby zmobilizować kilka procent tych, którzy nie głosują, a są pośrodku, i zabrać po kilka następnych procent obu partiom. Jak dobrze pójdzie, to będzie z tego nawet największa partia. Wielokrotnie potwierdzały to sondaże. Tylko że w wyborach ostatecznie żadna partia środka nie przekroczyła progu. Okazało się, że kiedy wyborcy idą do urn, to bardziej boją się skumulowania wad partii środka niż ich zalet. Poparcie dla partii i ludzi środka jest bardzo miękkie. Jeżeli nawet uda się przekonać choć trochę osób z jednej i drugiej strony, to przy akcie głosowania nie ma to większego znaczenia. Polski wyborca głosuje na zasadzie swój–obcy. Jeżeli byłeś nasz, a już nie jesteś zupełnie nasz, to jesteś zdrajcą. Jeżeli byłeś u tamtych, a przeszedłeś do nas i mocno się nie wkupiłeś, to nasz jeszcze nie jesteś. Jeżeli nie byłeś ani u nich, ani u nas, to czyj jesteś? Jest to wojenny sposób identyfikacji, wynikający z doświadczeń komunizmu i wasalizmu III RP wobec obcych mocarstw. Wyborca nie testuje polityka pod względem jego cech, póki nie sprawdzi, do jakiego zalicza się obozu. Jeżeli nie jest w stanie tego zrobić, to woli na taką mimozę nie głosować. Co innego, kiedy wyborcę pytamy o renomę polityka. Popularny może być nawet wróg, bo jest przystojny, dobrze ubrany albo nieźle gada. Wyborca będzie go darzył sympatią, ale przy urnie go rozstrzela. Skąd więc biorą się zmiany tendencji wyborczych? Po pierwsze, te zmiany nie są takie duże. Po drugie, wynikają one bardzo często z łączenia i dzielenia podobnych partii.  Po trzecie, obozy potrafią powiększać się i pomniejszać dzięki zwerbowaniu niezdecydowanych albo przekonaniu, że źli to tamci. Polityk, który lawiruje, zaszkodzi swojemu obozowi, a sobie najbardziej, ale za to przez jakiś czas może być dzięki temu popularny. Tylko popularność jest w Polsce – jak wyżej wspomniałem – cechą drugorzędną. Podstawą jest identyfikacja.

Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska

Obozowe Tango

To piosenka dla tych, co pamiętają – harcówkę przy 3 Maja w Rybniku, i biuro na prawo od wejścia z zawsze uśmiechniętym harcmistrzem / PL pomijam, ze względu na ochronę danych osobowych/ Zbyszkiem Soroczanem i jego wtedy  tylko zastępczynię czyli Elę Biegiesz. I tych, co byli w Wapienicy i nie poznają jej teraz. Dla tych, którzy dochowali wierności przyrzeczeniu harcerskiemu /może bez 10 punktu – o ile dobrze pamiętam/. A teraz niewiele się zmieniło…

PRL bis! ZHP wyrzuca Boga z przysięgi harcerskiej i opracowuje nową, „laicką” rotę.

I to było na tyle. Czuwaj !

Obozowe tango

Witold Gadowski mocno o prezydenckich projektach: opóźnią reformę wymiaru sprawiedliwości

Witold Gadowski; fot. Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

Dwa miesiące minęły, a jeszcze nie znamy całych dokumentów – mówił dziś na antenie Telewizji Republika dziennikarz Witold Gadowski. Był on gościem Adriana Stankowskiego w „Odkodujmy Polskę”. Temat rozmowy dotyczył prezydenckich propozycji zmiany wymiaru sprawiedliwości.

Dziś Andrzej Duda zaprezentował swoje projekty ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o SN. Podtrzymał propozycję wyboru członków KRS-sędziów przez Sejm większością 3/5 głosów. Przygotował też projekt zmiany w konstytucji – tak, by w sytuacji gdy Sejmowi nie uda się porozumieć co do wyboru członków KRS, dokonywał go prezydent RP. Ponieważ kluby nie zgodziły się na zmianę konstytucji, prezydent zaproponował, by w wypadku klinczu w parlamencie, w kolejnym etapie każdy poseł mógł głosować tylko na jednego kandydata. Nowa propozycja – mówił Duda – będzie w efekcie oznaczała „multipartyjny wybór członków KRS”.

To niestety są rezultaty spotkań i konsultacji ze środowiskiem prawniczym, z którego Andrzej Duda przecież się wywodzi. Prezydent przedstawił projekty, które wymagają zmiany konstytucji, kolejnego organu przy Kancelarii Prezydenta oraz grupy ekspertów

– mówił Witold Gadowski na antenie Telewizji Republika.

Gość Adriana Stankowskiego zaznaczył, że „dziś Andrzej Duda sprawiał osoby mało pewnej siebie. Samo stwierdzenie, że prezydent przygotował niekonstytucyjne zmiany i on o tym rzekomo wie, było dość niepewne.

Być może dowiedział się tego na chwilę przed wystąpieniem

– powiedział dziennikarz.

Efektem działania prezydenta jest opóźnienie reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Już dwa miesiące minęły, a jeszcze nie znamy całych dokumentów. Nie mówiąc o tym, jak projekty trafią do parlamentu, gdzie będą krzyki i wrzaski. Później parlament wprowadzi zmiany, a prezydent ustaw nie podpisze i mamy kółko zamknięte. Kolejne pół roku z głowy

– mówił Gadowski.

Ważny jest kształt Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Jeśli prezydent utrzymuje, że środowiska sędziowskie będą wybierały siebie nawzajem, łamie podstawowe prawa trójpodziału władzy. Sądy, które z założenia mają być wyprane z politycznych podtekstów, same stały się pseudo-partiami politycznymi. To pokazują same spotkania sędziów. Skala patologi jest wielka i wszystko wskazuje na to, że prezydent boi się tego zmienić

– zazmaczył publicysta.

Gangrenę usuwa się tak, by nie psuła całego organizmu. Powolne wyniszczanie jej powoduje wyniszczanie organizmu, a nie usunięcia choroby. To musi być zmienione natychmiast!

– mówił Witold Gadowski.

Źródło: telewizjarepublika.pl,

Udostępnij

Tagi