Ona, She, Elle, Ona

Ona jest świstem na wietrze, Piórem na lekkim powiewie, Szmerem potoku, Blaskiem słońca na morzu, Jest

miękkim, letnim deszczem, Spadającym delikatnie między drzewami A ja ją kocham Jest sprytna jak lis, Mądra

jak kruk, Twarda jak kamień, Uparta jak skała, Jest trzeźwo- myślącą kobietą, Najlepszą jaką znam, A ja ją

kocham, Tak więc ją kocham Jest świeża jak wiosna, Silna jak jesienne powiewy, Ciepła jak słońce, i miękka jak

śnieg. Jest tysiące mil stąd, ale jest wszędzie gdzie pójdę, Ponieważ ją kocham Kocha mnie jak kobieta,

Wygląda jak dama, Śmieje się jak dziecko, i płacze jak niemowlę. Myślę, że może ona jest tą jedyną, która

mnie ocali

 

Drogie dzieci

 

Drogie dzieci, moje ziemskie życie było proste. Kochałam i cieszyłam się z małych rzeczy, kochałam życie – dar od Boga, choć ból i cierpienie przebijały moje serce. Moje dzieci, miałam siłę wiary i bezgraniczną ufność w Bożą miłość. Wszyscy, którzy mają siłę wiary są silniejsi. Wiara sprawia, że żyjesz dobrem i wówczas światłość Bożej miłości zawsze przychodzi we właściwym czasie. To jest siła, która pokrzepia w bólu i cierpieniu. Moje dzieci, módlcie się o siłę wiary, zdajcie się na Ojca Niebieskiego i nie bójcie się. Wiedzcie, że żadne Boże stworzenie nie zginie, ale będzie żyć na wieki. Każdy ból ma swój koniec i wówczas zaczyna się życie w wolności tam, gdzie przychodzą wszystkie moje dzieci, gdzie wszystko wraca. Moje dzieci, wasza walka jest trudna, a będzie jeszcze trudniejsza, ale naśladujcie mój przykład. Módlcie się o siłę wiary, zdajcie się na miłość Ojca Niebieskiego. Jestem z wami, objawiam wam się, dodaję wam odwagi. Z niezmierzoną matczyną miłością miłuję wasze dusze. Dziękuję wam.

Coroczne objawienie dla Mirjany. Orędzie  z dnia 18 marca 2018 r.

Polskie Centrum Informacyjne MIR Medjugorje

Zanurzam ręce…

… w wodzie jakiejś fontanny … Pokrywają się małymi perełkami powietrza, jakby były z jakiegoś nieznanego metalu…Moje serce jest powolne i ciche, ale mimo to robi dość dużo hałasu i sprawia dość nieszczęść. Wchodzę do nieznanego kościoła. Trwa nabożeństwo i dym kadzidła wzbija się ze srebrnych trybularzy ministrantów. Sam kiedyś tak  kadziłem, to było dawno… Jestem w jakimś ogrodzie otoczonym żelaznym parkanem. Stoję przy wielkiej, czarnej i zimnej bramie.Opieram o nią dłonie i cały do nich przyciśnięty wyglądam na zewnątrz. Stoję tak długo. Światło staje się coraz bardziej nasycone, czerwieńsze i bardziej złote.  Lasy tracą błękitne cienie i stają się czarne. Niebo nade mną zielone jak jabłko i pełne różowo oświetlonych żagli chmur.

Zapalam fajkę. Ostry zapach taniej machorki otacza mnie i wyczarowuje obraz: proste życie bez problemów, z solidnym zawodem, solidną żoną, solidnymi dziećmi, solidną egzystencją i solidną śmiercią – wszystko przyjmowane bez wątpliwości.

Dziś sobota, dzień wolny, wolny wieczór i wolna noc, bez dociekania, co za tym jest. Ogarnia mnie na chwilę żrąca tęsknota i coś jakby zazdrość.

Zamykam powoli okno, gaszę spokojnie światło. Nie, nic nie miałem na myśli.

Wiesia czy Wisia ?

To wiersz Wisławy Szymborskiej /Wisia ?/. My z 4B znamy go jednak jako wiersz Wiesi B. Tyle razy go recytowała na różnych Przeglądach Teatralnych, akademiach i spotkaniach… A z nią wraca pamięć o pani prof. Podlodowskiej, niezapomnianej naszej polonistce / od śp. Romka Buchty dowiedziałem się, że w jego czasach nazywano ją „Florą”  –  od zawsze pięknego kwiatu wpiętego do sukienki…/.

A więc…

 

Bez tej miłości można żyć,

mieć serce puste jak orzeszek, malutki los naparstkiem pić z dala od zgryzot i pocieszeń, na własną miarę znać nadzieję, w mroku kryjówkę sobie uwić, o blasku próchna mówić „dnieje”, o blasku słońca nic nie mówić.

Jakiej miłości brakło im, że są jak okno wypalone, rozbite szkło, rozwiany dym, jak drzewo z nagła powalone, które za płytko wrosło w ziemię, któremu wyrwał wiatr korzenie i jeszcze żyje cząstkę czasu, ale już traci swe zielenie i już nie szumi w chórze lasu?

Ziemio ojczysta, ziemio jasna, nie będę powalonym drzewem. Codziennie mocniej w ciebie wrastam radością, smutkiem, dumą, gniewem. Nie będę jak zerwana nić. Odrzucam pusto brzmiące słowa.

Można nie kochać cię – i żyć, ale nie można owocować.

 

Dzień Kobiet

Dziś mamy 15 marca. Temat więc spóźniony o tydzień cały. Dlatego, że tego dnia nie obchodzę, nie lubię po prostu. Może to, że jestem spod znaku Raka i nie lubię robić tego, co wszyscy ? Ale dzisiaj, przy okazji porządków, znalazłem w szafie małą książeczkę pana profesora Wojciecha Dindorfa, którą był ofiarował mi po spotkaniu z gimnazjalistami w Czerwionce 8 marca 2014 r. Z tej książeczki zamieszczam jeden z wierszy – na Dzień Kobiet…

 

Czego Ci życzyć na Dzień Kobiet ?

Życzę byś posadziła sobie

Kwiatka ziarenko – choćby mak.

A jak wyrośnie będzie tak,

Że będzie wiosna już na dworze.

Niech wiedźmom będzie jak najgorzej

A przyjaciółkom jak najlepiej.

A zatem, by Ci było cieplej

W domu i w pracy i w ogóle,

By mąż Cię czasem ujął czule,

By słów Ci miłych nie skąpiono,

Czyś żoną jest czyś przeło-żoną.

Aby w portfelu wiesz co było

I by – do kiedy wiesz – starczyło

Jak mnie zaprosisz przyjdę tam

(Bo jak wiesz jestem dzisiaj sam)

Dam kwiatek i przeczytam wierszyk,

I ryknę: „Zdrowie Pań raz pierwszy !!!”

A w sercu prawie maj

Bolesław Leśmian

O Majowym Poranku Deszcz Ciepły I Przaśny…

O majowym poranku deszcz ciepły i przaśny
Trafia w liście na oślep – prawie bezhałaśny.
Krople, spadłe i kurzu pociągnięte błoną,
Podskakują na piachu i wzajem się chłoną
I wspólnie olbrzymiejąc, trwają same przez się,
Aż je ziemia powoli uszczupli i wessie.
Coraz mniej ich przybywa na drogi i łany.
Już wygładza się strumień, deszczem pręgowany,
Już zza chmur, rozpostartych na kształt kruczych skrzydeł
Słońce pęk wysztywnionych ku ziemi promideł
Rozwachlarza znienacka i przez wyzior w chmurze
Prześwitując, rozwidnia strojne brzozą wzgórze
I klin pola przygodny i pogrąża w złocie
Sad wiśniowy aż do dna wraz z wróblem na płocie,
Co, światłem zaskoczony, ćwierka wniebogłosy.
I łzy jeszcze niestałej i ruchliwej rosy
Skrzą się tłumnie, u liści zawieszone brzegu,
I wzdłuż cwałują resztą swego biegu.
Motyl, któremu skrzydła posklejał miód słodki,
Na bakier wpięty w kitę zachwianej tymotki,
Kołysze się cudownym oczom bezukryciu,
Znacząc jakiś świat w świecie, jakieś życie w życiu,
I coś sobie wyznają dwa milczące znoje,
Dwa szczęścia niepojęte – i jego i moje.

Całkiem dobry wiersz – na wiosenny marzec. Czytany na głos w dobrym tempie jest ćwiczeniem znakomitym dykcji, wymowy i – mięśni szczęki. Najlepiej go czytam sobie i Jadzi pijąc gorącą herbatę z cytryną, gdy Funia i Zuzia leżą obok, a na piecu bulgocze woda na obiad wiosenny z wnukami. Zdaje się, że się przejaśnia i będzie słoneczne, marcowe popołudnie. Ale to już całkiem inny nastrój .

deszczimages

Ma się ku wiośnie

Zaczęło być ciepło, 15 stopni w marcu – kto to widział ! Dziś  mocno wieje. Ale to dobrze, powysychają błota i kałuże. Po spacerze wszyscy mamy brudne buty i  łapy –  ja, Funia i Zuzia. Zuzia będzie matką za 8 tygodni. Miała spotkanie z bardzo utytuowanym partnerem w Radomiu. Tak mi wiosennie, że zaśpiewałbym coś tak pod nosem…

Ktoś na niebie owce wypasa, hej
Popatrz zakwitł już Twój parasol, hej
Nawet w bramie pan Kazimierz stróż,
puszcza wiosną pierwsze pędy , już.

Portret dziadka rankiem wyszedł z ram,
I na spacer poszedł sobie sam.
Nie przeszkadza tytuł, wiek i płeć,
By zielono wiosną w głowie mieć.

Moja najmłodsza wnuczka Wanda będzie miała chrzciny za tydzień u św. Piotra i Pawła w Katowicach. W szkole po staremu – klasa pomalowana, szafy nareszcie ustawione równo i poskręcane śrubami. Na ścianie gazetki, działa rzutnik i laptop ma głos. Dlugo to trwało, zanim doszliśmy do stanu przed remontem. Jeszcze dziś przestało działać oświetlenie klasy, ale pan Janek już to opanował – wypaliły się styki w puszce.

Samopoczucie wraca do normy po zimowej chandrze. Sama widzisz, że ostatnio pisałem mniej. Jakoś nie miałem na nic ochoty. Ale jest lepiej. Czują to moje kości, mięśnie i dusza. Ona najlepiej się na tym zna.