Dwie galaretki

Mam do zjedzenia zieloną i czerwoną. Wybrałem najpierw zieloną. Czy ten kolor bardziej mi sprzyja ? Czy to ma coś wspólnego ze światłami na skrzyżowaniu ? Nie, chyba nie o to chodzi. Zielonej było mniej w miseczce, ale za to bardzo jest twarda, z dużą ilością żelatyny. Na biurku pozostała jeszcze czerwona. Patrzę  na nią – światło z lampy załamuje się w niej dając jasne i purpurowe księżyce.

Połknąłem drugi kawałek purpury. Rozpływa się w ustach, też jest twarda, ma chemiczny smak truskawek. Zapiłem słodką kawą, jestem radosny. Bo do tego jeszcze stoi przy mnie szklaneczka zimnego, wytrawnego wina z Portugalii. Import prosto z Biedronki. To niezłe wina, mimo niskiej ceny.

A więc jeszcze raz – odkrojony łyżeczką, drżący i niepewny w chwiejnej równowadze kawałek czerwonej, truskawkowej galaretki, małe chlipnięcie zimnej, słodkiej kawy i taki odpowiedni swoją objętością haust a raczej zwilżenie warg wytrawnym, zimnym i cierpkim winem. W Cichym Donie Kozacy pili samogon szklankami, nalewany z wielkich dzbanów. Pili też czysty spirytus.

Tylko raz w życiu piłem wódkę ze szklanek. Ale to byli Rosjanie a nie Kozacy, było to w Warszawie a nie na stepie w jakimś chutorze, miałem wtedy 20 lat i oni nazywali mnie Grisza…

Po czerwonej galaretce wino jest cierpkie i dobrze orzeźwia. Mój umysł zaczyna odpoczywać po burzliwym dniu z dziewczynami – teraz w domu jest siedem stworzeń Boskich płci żeńskiej, tylko ja sam mężczyzna. Mógłbym to opowiadanie rozpoczęte od dwóch galaretek ciągnąć jeszcze długo. Ale ostatnich kilka dni spędziłem na facebooku  i wiem, że tam liczą się tylko teksty krótkie, albo same zdjęcia, obrazki czy w ogóle linki, nie wiadomo dokąd prowadzące…

Skoro Proust zaczął od smaku magdalenki, ciastka cioci Leonii i pociągnął to przez jedenaście tomów À la recherche du temps perdu / W poszukiwaniu straconego czasu/  – to i mnie niech będzie wolno choć trochę popisać sobie a muzom….

Nie piszcie i nie mówcie już…

…  o tym durnym strajku nauczycieli. Mam tego serdecznie dość. Dość durniów takich jak Broniarz. Dość prymitywnych piosenek o prymitywnych słowach i w prymitywnym wykonaniu. A już ten przebrany za krowę i ten śpiewający Niemena…

Słuchając tego i czytając komentarze na fb wstyd mi, że należę do takiej grupy zawodowej. Mam szacunek dla tych mądrych, nauczycieli z powołania  którzy nie strajkowali. Którzy od początku wiedzieli, że to walka przeciw PiS-owi. Strajkujący za rządów PO siedzieli cicho, a teraz udają bohaterów. Broniarz przeżył 11. ministrów oświaty, czyli ma poglądy jak chorągiewka. To zwykły komuch i drań.

A teraz już niebo nade mną zachmurzone, troszkę pada. Za chwilę przyjedzie Marta ze swoimi dziewczynami, mechanik zakłada pokrowce w aucie. Liczę na miły weekend, aż do 5 kwietnia. Kasztan zabiera się do kwitnienia ale jeszcze daleko mu do białych płatków.

Wybacz, ale moja rodzina już na placu. Więcej nie piszcie i nie mówcie…

Można komentować

Od dziś można komentować wszystkie moje wpisy z lat 2019 i 2018, bez logowania i podawania danych o sobie. Przypominam, że komentowanie zostało wstrzymane nie z powodu mojej niechęci to twórczej krytyki, ale dlatego, że zalewała moją stronę reklama chińska i rosyjska. Musiałem wtedy te złośliwe i bardzo długie komentarze usuwać ręcznie, co zajmowało mi niepotrzebnie wiele czasu.

Teraz, po odblokowaniu strony będzie pewnie podobnie, ale wolę przeczytać co Ty masz mi do powiedzenia o tym, o czym tu czytasz. Każdy komentarz, pozytywny czy negatywny będzie publikowany z wyjątkiem takich, które zawierają słowa niecenzuralne.

Aby coś skomentować po dowolnym wpisie wejdź na chmurkę umieszczoną obok tytułu.

Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Twoje zdanie.

Kozacy, wolność i czerwona hołota.

Rzadkie gwiazdy przedświtu migały chwiejnie na niebie koloru popiołu. Spod chmur ciągnął wiatr. Mgła stawała dęba nad miastem, rozpłaszczała się na spadku kredowej góry i pełzła w jary niby szary, bezgłowy padalec. Piaski, bagniska porosłe trzciną, las w rosie – ziały opętańczym, zimnym ogniem zorzy. Za linią lasu słońce tęskniło do wschodu.

Miękka, nocna, łagodna cisza pasła się na łące. Rosa pokryła trawę. Wiatr niósł do postoju pomieszane zapachy sitowia, tataraku, błotnistej gleby i przemokłej rosą trawy. Z rzadka dźwięk pęta końskiego, pryskające parskanie, ciężki tupot i chrapanie tarzającego się konia. Po czym znowu senna cisza, daleki, daleki, ledwie dosłyszalny, ochrypły zew dzikiego kaczora i bliżej odpowiedź – kwakanie kaczki. Bystry, polotny świst skrzydeł niewidocznych w ciemności. Noc. Milczenie. Mglista wilgoć łąki. Na zachodzie, w dole nieba, gęste, liliowe opary chmur. W środku, nad starożytną ziemią, niby natarczywe wspomnienie rzeźbi się szeroki, kanciasty szlak Mlecznej Drogi.

To słowa Michaiła Szołochowa z Cichego Donu. Zaczytuję się tą powieścią. Jej opisami przyrody szczególnie. A teraz już noc, Chrystus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał.

A reszta nie ma już żadnego znaczenia Wiosna, kasztany i katedra Notre Dame.To już odchodzi, teraz jest to co jest, jutro będzie jutro.

Ku pokrzepieniu serc

Czy strajkujesz czy nie, czyś młody czy w wieku jesteś sile, czyś mądry czy ci się tak tylko zdaje, czyś z PO albo z PiS-u, czy od Biedronia ku wiośnie idziesz, czy możeś Kukiza zwolennik…. Obejrzyj wesołe przedstawienie, lżej ci na sercu się stanie… A i rodzicom naszych milusińskich, co egzaminy zdają i zdawać jeszcze będą / spokojnie, łamistrajki czuwają, żeby zdawali i zdali… / – obejrzyj, mimo że może to znasz. Jeśli lud się burzy, to trzeba chleba i igrzysk, żeby weselej na sercu się stało, to przecież tylko strajk takich dużych i małych egoistów, co mają swoje dobro najwyżej na sercu / wyżej nie można, wyżej już tylko łopatka, po 3,60 w promocji /. Śmiać się czy płakać – oto jest pytanie…

Patrzcie, cóż my tu poczniem, patrzcie, przyjaciele, Otóż to jacy stoją na narodu czele. Powiedz raczej: na wierzchu. Nasz naród jak lawa,  Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”. / z czego to koteczku ? /

Łamistrajk to ja !

ZNP – Oddział w Rudzie Śląskiej. Strajkujący nauczyciele przyszli do szkoły w czarnych strojach

Dziękuję za to, że przewodnicząca  ZNP w mojej szkole nazwała mnie łamistrajkiem. Do tej pory myślałem, że łamistrajkiem jest ten, kto pracuje zamiast strajkujących a nie ten co nie strajkuje i nie pracuje ! Ja właśnie nie strajkuję i nie pracuję, no bo uczniów w szkole  przecież nie ma ! Moją pracą w tym wolnym od nauki czasie jest poprawa klasówek, porządkowanie pracowni, czytanie nowej podstawy programowej i wybór podręczników na nowy rok szkolny, o ile nie będzie już strajku…

Ogłoszenie na stronie internetowej informuje, że w szkole jest strajk i rodzice nie mają przysyłać swoich dzieci.

Siedzę więc w pustej pracowni fizycznej, mam otwarty komputer, ale czego w nim  szukać ? Modlę się przeto różaniec za tych opętanych działaczy ZNP, którzy ten strajk wywołali. Strajk był od dawna uzgodniony między Broniarzem a Schetyną, wcześniej zalecił go car wszechrosyji, a finansuje go jak zawsze George Soros. Nauczyciele biorący udział w tym durnym strajku dali się po prostu wciągnąć w grę polityczną, w której są tylko pionkami na szachownicy, pionkami w grze, którą prowadzą decydenci tego świata, dla których strajk polskich nauczycieli jest kolejną, nieudolną próbą obalenia najlepszego polskiego rządu, czyli rządu Prawa i Sprawiedliwości. Czytaj dalej

Czasami mi się wydaje…

… że to się dzieje naprawdę. To, że żyję, że jestem szczęśliwy i że mam cudowną rodzinę.Wydaje mi się, że jestem nauczycielem, a raczej marnym popularyzatorem takiej wielce poważnej i otoczonej uniżeniem niezrozumienia i trudnościami maluczkich naukowej dziedziny, jaką jest fizyka. Że mam 63 lata jeszcze, że kocham sznaucery miniaturowe czarno-srebrne i że Pan Bóg mnie tak szczodrze obdarzył talentami, że tylko je rozdawać, sprawiać innym radość, dzielić się tym co mam, pomagać i uśmiechać do ludzi, ptaków i chrabąszczy, których brzęczenia nie słyszałem od lat pięćdziesięciu.

… wydaje mi się, że to prawda. Ale co jest prawdą, a co snem ? Myślisz, że trochę bredzę, albo że jestem wstawiony, albo że boli mnie mózg ? Nic z tych rzeczy. Jestem całkowicie normalny, przez uchylone okno w kuchni, gdzie piszę, wpada świeże, kwietniowe powietrze. Dziewczyny, jak zawsze, śpią przy moich nogach i jest zupełnie cicho. Wszyscy sąsiedzi ze wszystkich pięter naszej kamienicy też śpią, czytają albo oglądają telewizję przy ściszonych głośnikach. A skąd wiesz, że żyjesz naprawdę ? Wierzę tylko Bogu, wiem, że to, co jest teraz jest przemijającą chwilą, złudą trwającą krócej, niż mgnienie oczu. Twoich oczu. Oczu tego, który myśli uparcie, że prawdą jest to, co widzi, a to, czego nie dostrzega, tego po prostu nie ma …

Biedaku, ignorancie, naiwny i zarozumiały zjadaczu mielonek, parówek i gorącego kubka /   tak, to się je, a nie pije, zresztą żołądek i tak to strawi /.

Tak myśląc i rozważając kruchość i małoważność ziemskiego bytowania, zapaliłbym teraz z tobą dobrego papierosa. Ale nie palę. No to wypiłbym z musztardówki z tobą  zimny i czysty bimber, bez zagrychy. Ale nie piję, już od adwentu z zeszłej zimy. No to co nam pozostaje ? Usiąść na ławce pod kasztanem i pogadać jak brat z bratem, z bratową, z teściem albo z ciotką Werką, którą ostatnio widziałeś na swoim weselu. Przez bezlistne jeszcze gałęzie tego zaczarowanego drzewa, mojego nędznego, złudnego i tylko trochę prawdziwego życia, zobaczysz Krzyż Południa, Mgławicę Oriona i czarną dziurę…

Hej, nie śpij, obudź się ! A co ci się przyśniło, dziecko, opowiesz jutro. Jutro znów wszystko będzie naprawdę…