Jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze mnoga, mnoga raz

Dwóch Cyganów bez przerwy
Uderza w swoje gitary
Wskrzeszają od początku tych nocy
Wszystkie moje wspomnienia
Nie wiedząc, że toczą na mnie
Falę udręki
Ożywiają pod swoimi palcami
Moją zmarnowaną młodość

Ech jeszcze raz, jeszcze wiele, wiele razy
Ech jeszcze raz, jeszcze wiele, wiele razy

Graj Cyganie, graj dla mnie
Z większym płomieniem
Aby przykryć mój głos
Który mówi za moją duszę
Gdzie cię boli, dlaczego cię boli,
Ach, boli cię głowa
Ale pij trochę mniej dzisiaj, wypijesz więcej jutro
I jeszcze więcej pojutrze

Ech jeszcze raz, jeszcze wiele, wiele razy
Ech jeszcze raz, jeszcze wiele, wiele razy

Chcę się śmiać i śpiewać
I upić mój ból
Aby zapomnieć o przeszłości
Którą wlokę za sobą
Przynieś mi mocne wino
Ponieważ wino uwalnia
Och polej, polej mi trochę więcej
Aby mnie odurzyło

Niebo dziś zachmurzone

Trochę padało, jest chłodno – 13 stopni na koniec maja. Wkrótce w mojej szkole matura i pierwszy raz nie będę zasiadał w żadnej komisji. Ze względu na wiek i stan zdrowia, tak mi to wytłumaczono. A tak niedawno ktoś z IV b powiedział, że nie jesteśmy tacy starzy… Nie przejmuję się drobiazgami. Jutro będę liczyć zadania z wielokątów z moimi wnukami z siódmej klasy. We wtorek z psami do fryzjera. Oceny na koniec roku już wystawiłem, chyba wszyscy zadowoleni, bo reklamacji nie ma. Tylko jedno zapytanie uczennicy 1 klasy LO, czy może spróbować poprawić ocenę. Zgodziłem się, może jej się uda ?

Za oknem zielono, kasztanowiec, grusza i jabłoń to oazy zielonych liści i zawiązków owoców. Dziś nie mam zamiaru oglądać wiadomości w TV. Wczoraj skończyłem „Furię” z Bradem Pittem. Na Kindlu nie dokończyłem kryminału Joe Alexa – nie da się tego czytać. Zacząłem kolejny raz „Pożegnanie z bronią” Hemingwaya. Mój mózg od razu przyjął, że to jest dobra literatura, to da się czytać.

Tyle na dziś, pójdę coś obejrzeć jeszcze w telewizorze. Mam tam nagranych kilka dobrych kawałków na trudne czasy.

Na naszym niebie


Pod niebem pełnym cudów
Nieruchomieję z nudów
Właśnie pod takim niebem
Wciąż nie wiem czego nie wiem
światło z kolejnym świtem
Ciągle nazywam życiem
Które spokojnie toczy
Swą nieuchronność nocy

Powrót na tory

Wczoraj cudowny Dzień Matki. Obietnica. Jutro rano w szpitalu, wieczorem msza za moje wnuki. Kasztan przestaje zrzucać kwiaty, bo całe już opadły. Zmiana lokatorów, kupcy mieszkania. Te kwazi równoważniki są potrzebne, kiedy chce się coś powiedzieć, a wiele powiedzieć nie można.

Jest chłodno, szczególnie nocą. Smakują mi truskawki, majowe – pamiętasz ? Jadłeś je kiedyś w Rybniku… Lubię też lody kiwi i kawę rozpuszczalną. Tobie też życzę. Unikam tematów z dziedziny polityki, chorób masowych i intelektualnego obniżania się poziomu zawodników w teleturnieju redaktora Sznuka.

I Bogu dziękuję za swoją żonę. Ze mną w ogóle trudno wytrzymać – a Ona jest po prostu Aniołem. I nie nosi skrzydeł w plecaku. Plecak ma.

Kwitnie drzewo, kwiaty kwitną, potrzebują wody

Na drzewach liście, kwiaty i jakieś tam jeszcze biologiczne inności. Nie znam się na biologii, na zoologii prędzej. I to nie dlatego, że mam dwie suczki. Cały mój kontakt ze światem to dwa spacery: ranny około 10:00 i wieczorny gdzieś w okolicach 18:00. Spotkania matek z dziećmi, z dziećmi w wózkach, z dziećmi na hulajnogach i trójkołowych rowerkach, a także tymi maluchami drepczącymi pieszo z rodzicami i babciami, dziadkami rzadziej, Najczęściej chłopcy mają spodnie na szelkach i żółte bluzki z krótkim rękawem.

Na moim podwórzu posadziliśmy w dwunastu doniczkach / 12??/ wiszących na płocie bordowe pnącza, których nazwy ciągle zapominam. Teraz już wieczór, wiatr ucichł, na placu pełno kwiecia z kasztana – kto to kiedyś pozamiata ? Wyobraź sobie, że dziś wysłałem do uczniów mailowo sprawdzian z grawitacji, do którego autor podręcznika dołączył tabelę z odpowiedziami. Ja tego nie zauważyłem a oni też nie. Oceny były w granicach 3 do 5. I tak się cieszę, a ty co myślisz o dzisiejszej oświacie ?

Z pragnienia, aby być cenionym,

Z pragnienia, aby być lubianym,

Z pragnienia, aby być wysławianym,

Z pragnienia, aby odbierać zaszczyty,

Z pragnienia, aby być chwalonym,

Z pragnienia, aby wybrano mnie przed innymi

wyzwól mnie Jezu.

Umiłuj bycie nieznanym

 

Pamiętam nagłe przebudzenie

Pamiętam nagłe przebudzenie
To nie był sen, to byłaś ty
Jak niespodzianka i olśnienie
Jak zachwyt ponad wszelkie sny
Jak zachwyt ponad sny
Jak zachwyt ponad wszelkie sny

Szły lata, wichr zmiennego losu
Rozwiał polotnych marzeń czar
I ucichł zapał mego głosu
I ucichł mej miłości żar
I ucichł żar
I ucichł mej miłości żar

W głuchocie, w mroku zapomnienia
Przemijał dni jałowych trud
Bez wiary, bez zwątpienia
Bez łez, miłości i bez złud

Aż przyszło nagłe przebudzenie
I słyszę głos, ten głos to ty
Jak zachwyt, niespodzianka i olśnienie
Jak zachwyt ponad wszelkie sny

 

Od czasu do czasu drobna stłuczka

Proś Boga o drobne stłuczki – od czasu do czasu – żeby nie doszło do katastrofy.
Od czasu do czasu pomyłka: żebyś się kiedyś nie skompromitował. Od czasu do czasu potknięcie: żebyś kiedyś nie runął na ziemię. Od czasu do czasu wyśmianie: żebyś z siebie nie zrobił błazna. Od czasu do czasu niech cię ktoś nabierze, okłamie, oszuka, okradnie na drobną kwotę: żebyś wszystkiego kiedyś nie stracił. Od czasu do czasu musisz ponieść drobną porażkę, doznać niepowodzenia, ponieść niewielką klęskę. Od czasu do czasu musisz przekonać się o swojej nieumiejętności, słabości, niedoskonałości, niekompetencji, ograniczoności, niedoinformowaniu. Od czasu do czasu powinieneś oberwać mokrą kiścią w twarz, żebyś oprzytomniał. Żebyś nie zginął.
Bo się rozpędzasz. Bo idziesz coraz szybciej. Boś już prawie nad ziemią, w niebiosach. Bo już jesteś taki pewny siebie, zarozumiały, próżny, pyszny. Bo już ci się tak wszystko udaje. Bo już tak się nie mylisz.
Od czasu do czasu – stłuczka. Żeby nie było katastrofy.

Wspomnienia z R.

Dwa miesiące, trzy lata, pięć dni – czym jest czas ? Niczym i wszystkim. Nie jest nic zadziwiającego w faktach, że teraz kwitną kasztany i że mają liście. Kiedy stąd wyjeżdżałem miałem chore płuca, nogi i nie tylko. Teraz, o wieczorze łagodnym jak pierś kobiety powracam tutaj. Przyjmuję wypadki z fatalistycznym spokojem, jedyną bronią bezbronnego. Niebo wszędzie jest takie samo, nad morderstwem, nienawiścią, miłością i poświęceniem. Drzewa co rok kwitną na nowo, niczego nie podejrzewając, błękitny mrok okrywa wszystko i znów znika, nie troszcząc się o rozpacz, zdradę i nadzieję. Dobrze znaleźć się znowu w R. Dobrze iść powoli, bezmyślnie, srebrzystoszarymi ulicami; dobrze mieć na własność tę godzinę spokoju i łagodnego rozpływania się na granicy, gdzie daleki smutek stapia się jak horyzont z tkliwym, nieustannym uczuciem szczęścia, że się żyje.

To milczenie, chwila pauzy, najbardziej otwarta i najsekretniejsza chwila bytowania, łagodny rytm wieczności w tym przemijającym świecie…

Co mnie to wszystko obchodzi ?

Nigdy nic nie wiadomo. Trzeba to wytrzymać.  Ktoś odchodzi, ktoś umiera. Nic to. Życie toczy się.  Następny dzień to piątek. Nigdy nie mów nigdy. Nawet wieczorem. Wieczorem – panny wychodzą nad wodę….

Do zobaczenia Lechu…

Nade mną niebo gwiaździste a fala mi stopy omywa

Nie wyobrażasz sobie, jak mało się dzieje wokół – teraz, w kwietniu,w maju 2020 roku.Szaleje epidemia, nie wychodzimy prawie z domu, nie chodzimy do pracy ani do kościoła…. Za oknem drzewa zielone, kasztanowiec już kwitnie – a matur nie ma, o miesiąc przesunięte.

Lekcje prowadzę przez Internet, rozmawiam przez telefon, rysunki działających sił na  ciało robię na swojej kartce, bardzo dokładnie, potem skanuję i wysyłam. Najciekawszy dla mnie jest uczeń, który nie rozumie, tym lubię się zająć i pomóc mu. Nie znoszę rozwiązań zadań ściągniętych z Internetu – jaki to ma sens ?

Była sobie pewna fala, która zakochała się w głazie, leżącym w pewnej zatoce. Pieniła się i tańczyła koło głazu, całowała go dniem i nocą, otaczała go białymi ramionami, wzdychała, płakała i błagała, by głaz do niej przyszedł. Kochała, krążyła wokół niego i obmywała, aż pewnego dnia ustąpił i podmyty runął w jej objęcia.

No i nie było już głazu, żeby z nim igrać, żeby go kochać, żeby o nim marzyć. Pozostał zatopiony na dnie odłamek skalny. Fala poczuła się rozczarowana i zdradzona i rozejrzała się za innym głazem.