Przez most

Przez most powoli jechała taksówka. Szofer zatrzymał wóz, spojrzał w moją stronę, zaczekał chwilę, po czym dodał gazu i pojechał w stronę kościoła.

Poczułem się nagle bardzo zmęczony. Przepracowałem cały dzień, a w nocy nie mogłem spać. Wyszedłem znów, aby się napić. A teraz, niespodziewanie, razem z wilgotnym chłodem późnego wieczoru, zmęczenie spadło na mnie jak ciężki wór.

Nie pierwszy raz w bezsenne noce zaczynałem się modlić. Najczęściej różaniec, czasami koronkę lub modlitwy uwielbienia. Nie brak osób zmarłych w szpitalach i w swoich domach, za których trzeba się modlić. Wirus rozwijał się tak szybko, że trudno go było opanować. Do tego mutował.

Wstąpiłem do sklepu, kupiłem whisky i niebieskie winstony setki. W domu nalałem kieliszek, zapaliłem i znalazłem różaniec. Był tam gdzie zawsze, przy łóżku. Na dziś wybrałem tajemnice światła.

Nastawiłem po cichu Sonatę księżycową. Zapomniałem o zmęczeniu. Był tylko Bóg, ja i czerwone światełka kominów za oknem.

Czytając Rilkego

Rainer Maria Rilke – kim był ?

Ra­iner Ma­ria Ril­ke to au­striac­ki po­eta na­zy­wa­ny czę­sto pre­kur­so­rem eg­zy­sten­cja­li­zmu. Uro­dził się 4 grud­nia 1875 roku w Pra­dze jako René Karl Wil­helm Jo­hann Jo­sef Ma­ria Ril­ke, syn Jo­se­fa Ril­ke i So­phii Entz. W 1886 roku, wbrew wła­snej woli, zo­stał umiesz­czo­ny w aka­de­mii woj­sko­wej. Pięć lat póź­niej, w 1891 roku, dzię­ki po­mo­cy wuj­ka, któ­ry do­strzegł po­ten­cjał przy­szłe­go pi­sa­rza, uda­ło mu się opu­ścić szko­łę i roz­po­cząć edu­ka­cję pry­wat­ną. W 1895 roku roz­po­czął stu­dia wyż­sze na Uni­wer­sy­te­cie Ka­ro­la w Pra­dze, a póź­niej tak­że w Mo­na­chium.

Pi­sarz oże­nił się z rzeź­biar­ką Kla­rą We­sthoff w 1901 roku. W tym sa­mym roku na świat przy­szło ich pierw­sze dziec­ko. Pod­czas tego okre­su swo­je­go ży­cia czę­sto po­dró­żo­wał (choć prze­by­wał głów­nie w Pa­ry­żu) w po­szu­ki­wa­niu źró­deł utrzy­ma­nia. Two­rzył wte­dy mo­no­gra­fie i zbio­ry po­etyc­kie (m. in. Księgę obrazów i Księgę godzin). Na­stęp­nie, dzię­ki spo­tka­niu ze śro­do­wi­skiem fran­cu­skich mo­der­ni­stów, na­stą­pił roz­kwit ka­rie­ry li­te­rac­kiej pi­sa­rza. W okre­sie tym po­wsta­ło wie­le zna­nych dzieł Ra­ine­ra. Nie­ste­ty póź­niej, przed i w trak­cie pierw­szej woj­ny świa­to­wej, pi­sarz cier­piał na nie­moc twór­czą. Okres wo­jen­ny spę­dził w Mo­na­chium, a w 1919 roku udał się do Szwaj­ca­rii i roz­po­czął pra­cę nad Elegiami duinejskimi. W cią­gu ostat­nich lat swo­je­go ży­cia po­dró­żo­wał po Eu­ro­pie i sku­pił się na twór­czo­ści z za­kre­su li­ry­ki sym­bo­licz­nej i eg­zy­sten­cja­li­zmu. Pi­sarz zmarł 29 grud­nia 1926 roku w Szwaj­ca­rii w wie­ku 51 lat.

Rainer Maria Rilke – twórczość

Do spu­ści­zny, któ­rą Ra­iner Ma­ria Ril­ke zo­sta­wił po so­bie na­le­żą po­ezja, pro­za i li­sty. Do utwo­rów jego au­tor­stwa na­le­żą ta­kie dzie­ła jak Życie i pieśni (1894), Adwent (1898), Sobie na świętowanie (1900), Poezje nowe (1907), Sonety do Orfeusza (1922), Powiastki o Panu Bogu (1900), Auguste Rodin (1903) czy Pieśń o miłości i śmierci korneta Krzysztofa Rilke (1906).

A oto wiersz, który zwrócił ostatnio moją uwagę:

Lubię te ciemne godziny w mym bycie

Lu­bię te ciem­ne go­dzi­ny w mym by­cie,
gdy zmy­sły toną w głę­bi­nie bez­wol­ne;
jak w sta­rych li­stach, wi­dzę w nich ukry­te
co­dzien­ne ży­cie, już daw­no mi­nio­ne
i jak le­gen­da da­le­kie, prze­śnio­ne.

I wte­dy wiem już, że zy­ska­łem prze­strzeń
na dru­gie ży­cie, co bez cza­su pły­nie.

Nie­kie­dy czu­ję się ogrom­nym drze­wem,
ro­słym, szu­mią­cym, co po­nad mo­gi­łę
wy­ra­sta snem, przez chłop­ca śnio­nym skry­cie
(któ­re­go strze­gą pod­ziem­ne ko­rze­nie),
stra­co­nym w smut­ku, ża­ło­ści i śpie­wie.

przeł. An­drzej Lam

Czy to było wczoraj, czy to będzie jutro ?

Śniadanie, psy, wiadomości z komputera, ćwiczenia rehabilitacyjne z instruktorem, obiad, fakultatywne spotkania z fizyką, z wnukami matematyka poziom 8, psy, jeden z dziesięciu i ciągle mało udana próba znalezienia dobrego filmu na wieczór.

Dzień podobny do dnia, noc do nocy. Mamy ciepło, jasno, leci woda, gra tv i jest Internet. Przyjacielu, czy możesz narzekać ? Chybabyś zgrzeszył…Dawniej taki tryb życia nazwałbyś nudnym, nieciekawym, monotonnym.

Teraz mi to odpowiada. Nie jestem zbyt towarzyski – mało powiedziane. Raczej jestem samotnikiem, zatopionym w książkach. Jedynie moje lata licealne były wyjątkiem, ze względu na bujne życie pozalekcyjne, działalność kabaretową i harcerskie obozy.

Chłodny grudnia początek

Na dworze jest – 4 st.C. Wszędzie cicho, pandemia trzyma ludzi w domach, nikt nie opuszcza mieszkania niepotrzebnie. Nie chcę pisać o polityce, nie oglądam Wiadomości TVP. Przeglądam sytuację w komputerze. Z gazet to jedynie knurowski „Przegląd Lokalny” i „To i Owo” z programem telewizyjnym. I tak niewiele da się tam znaleźć. W kamienicy cicho, dwa mieszkania puste: jedno w długim remoncie, drugie czeka na lokatora.

Dziewczyny wychodzą dwa razy dziennie z moją żoną, Funia ma nową 8. metrową smycz. Moją nogą zajmuje się rehabilitant, który odwiedza mnie prawie codziennie. Wszystko idzie ku dobremu, mam nadzieję. Trzeci rok z rzędu powierzamy siebie i naszą rodzinę Matce Bożej w 33. dniowym nabożeństwie według Św. Ludwika Marii Grignon de Montfort. Wszystkim wam to polecam, szczegóły w Internecie.

Na koniec „Wysokie drzewa” Leopolda Staffa. Pamiętaj, zawsze może być gorzej…

O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,

W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,

Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,

Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.

Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,

W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,

Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu

Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.

Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza

I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,

Z których widmami rośnie wyzwolona dusza…

O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!

Kazanie niedzielne

Niedzielne kazanie w kościele w Wiśle. Cytuję z pamięci…
„…w czasie uroczystego spotkania poproszono bardzo znanego aktora, by wyrecytował jakiś znany fragment poezji, dla uatrakcyjnienia spotkania. Ten zapytał obecnych jaki wiersz ma powiedzieć ? Wtedy starszy ksiądz poprosił o psalm XXIII. Aktor zgodził się, ale pod jednym warunkiem – że po jego recytacji ten sam psalm powie jeszcze raz ów ksiądz, który go zaproponował. Ksiądz zgodził się a aktor zaczął tak pięknie mówić, miał przepiękną barwę głosu, znakomitą dykcję, słowa wymawiał z właściwą intonacją i bezbłędnym akcentem. Gdy skończył, sala na stojąco nagrodziła go długą burzą oklasków.

PSALM 23(22)
Bóg pasterzem i gospodarzem
1 Psalm. Dawidowy.
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
3 orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
4 Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
5 Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.

Potem zaczął mówić ów staruszek – ksiądz. Mówił słabym głosem, czasami za cicho, mylił się od czasu do czasu i miał nie najlepszą dykcję . Gdy skończył na sali zapanowała wielka cisza.
Wtedy do mikrofonu podszedł ów aktor i powiedział: Szanowni Państwo, ja bardzo dobrze znam tekst tego psalmu ale Ksiądz zna lepiej Pasterza.