Idąc przez Izerskie Góry…

.. a raczej jeżdżąc samochodem, bo chodzenie nie sprawia mi przyjemności, ból jeno. Ale nie o sobie i swoim zdrowiu chcę pisać. Świeradów Zdrój to urocze uzdrowisko na Ziemiach Odzyskanych, leży w kotlinie i jest tu najchłodniej ze wszystkich miejscowości otaczających.

Dużo Niemców przyjeżdża tu na odpoczynek, wody zdrojowe są bogate w złoża radonu. Mamy ulubione lokale i słowackie gatunki piwa. Jest kościół z dwoma księżmi – emerytem, który wygłasza ciekawe i mądre kazania i młodszym, około czterdziestoletnim, mającym dobry kontakt z młodymi. Komunia na klęcząco dla wszystkich, ministranci przerzucają przez balaski białą tkaninę, gdyby hostia miała spaść, to na nią. A o braniu hostii na rękę lepiej nie wspominaj, pistolety pochowałem…

Z wakacji został miesiąc. A potem rozpocznę uroczyście 44 rok szkolny swojej pracy zawodowej…

A was ?

Gdy na dworze ciągle pochmurno  i nie wiadomo w co się bawić, możesz sięgnąć do tej scenki, w której najlepsi polscy aktorzy – Piotr Fronczewski i Wojciech Pszoniak opowiadają o pewnym Gruzinie o nazwisku Goridze…

Skecz pochodzi z programu kabaretu „Pod Egidą ” z 1981 roku…

Jutro wyjeżdżamy

Od kilku dni w nocy były burze z piorunami. Tu i ówdzie pozalewało ulice i piwnice. W ciągu dnia temperatura podnosi się do prawie trzydziestu stopni. Jest parno, duszno, za mało tlenu, by swobodnie oddychać. Jutro zmieniamy miejsce pobytu na dwa tygodnie. Dwa tygodnie w Polsce, dwa tygodnie w Karkonoszach.

Może nie traktowałem cię
Tak dobrze jak powinienem

Może nie mówiłem, że cię kocham
Tak często jak mogłem

Tyle rzeczy powinienem powiedzieć i zrobić
Ale jakoś nigdy nie było czasu

Ale zawsze byłaś w moich myślach
Zawsze byłaś w moich myślach

Może nie trzymałem cię w ramionach
Kiedy czułaś się samotna

I chyba nigdy ci nie powiedziałem
Że jestem bardzo szczęśliwy, że należysz do mnie

Jeżeli kiedykolwiek czułaś, że nie jesteś dla mnie najważniejsza
Wybacz – bylem ślepy

Ale zawsze byłaś w moich myślach
Zawsze byłaś w moich myślach

Morze wracające

Motto:
„Zdradzę wam tajemnicę: nie czytamy
poezji dlatego, że jest ładna. Czytamy ją,
bo należymy do gatunku ludzkiego,
a człowiek ma uczucia. Medycyna, prawo,
finanse czy technika to wspaniałe dziedziny,
ale żyjemy dla poezji, piękna, miłości.”

John Keating
„Stowarzyszenie Umarłych Poetów”
Pamiętasz? Było kiedyś morze
szkliste w falistych linii łukach,
morze, którego cieni można
w obrazach szklanych dni poszukać…Morze czasami wzbierające
roznosem huku na poszumach,
szelestem w dali zamykanym
na stoodległych morskich tumach.Morze płaczące świstem deszczu
I perłopławiem pianorodne,
dalekie, ciche, smutne głębią
jak moje oczy twoich głodne.

Morze przebite nocą w gwiazdy
powraca czasem cicho, jaśnie,
morze potęgi i miłości,
które w twych oczach cicho gaśnie

Krzysztof Kamil Baczyński

 

Spacer trzeciego lipca. Wieczorem.

Szedłem i szedłem, a noc była szeroka i pełna ech; szedłem nie myśląc, nie wiedziałem, czy trwa to minuty, czy godziny. Nie zdziwiło mnie też, gdy znalazłem się wśród ogrodów na tyłach Alei Tulipanów.

Zawróciłem. Słodka woń kwiatów mieszała się w ciemności z zapachem ziemi i chłodnej zieleni, silnym jak przed burzą. Znalazłem ławkę i usiadłem. Zapaliłem papierosa. Cichy syk. Niewidzialny dym. Zapałka przeleciała jak kometa. 

Poczułem ostry ból nie do zniesienia. Coś szarpało mnie i rozrywało od wewnątrz. Pytałem – czy muszę tak cierpieć ?  Sam odpowiadałem sobie samemu – przecież prosiłeś Boga o cierpienie i ból, ofiarowujesz je każdego dnia za dusze w czyśćcu cierpiące…

Nagle przetoczył się nad miastem grzmot, a ciężkie krople deszczu zaklaskały w krzakach. Deszcz śpiewał. Stałem na deszczu, który spływał po mnie jak ostrzał z niebieskiego karabinu maszynowego. Stałem tutaj i sam byłem deszczem i burzą, wodą i ziemią, krzyżowały się we mnie błyskawice ze wszystkich horyzontów, byłem tworem, byłem żywiołem. Nic już nie miało własnej nazwy i nie było samotne, wszystko stało się tym samym: miłość, spływający deszcz, blade błyski nad dachami. Granice zatarły się, a ja należałem do tego wszystkiego, szczęście i nieszczęście stały się pustą powłoką, odrzucone przez potężne uczucie, że żyję.

Nic mi nie wychodzi, a na kasztanowcu pierwsze plamy na liściach…

Jestem zmęczony, bolą kości, mięśnie i soma cała. Nie jestem przyjazny, nie pisz do mnie, nie dzwoń – jestem już stary. Jedynie na spacerach z dziewczynami uśmiecham się do ludzi. Nie chcę, by zrobiły komukolwiek krzywdę.

Ale kocham świat i Boga, który go stworzył. Dopóki jesteś ze mną. I ciągle modlę się za dusze w czyśćcu cierpiące.