Ten wiersz byłem napisałem 10. lutego 1976 roku. W wannie. Dla mnie jest wyrazem smutku i depresji, która trwała wtedy. Oczywiście po obejrzeniu tego filmu. I jak zawsze były też inne powody.
Teraz słońce świeci jasno, jesteśmy po kawie i lodach i po partyjce domina. Niedzielne popołudnie ludzi, którzy już nic nie muszą. No, ja muszę pisać. A także i umrzeć – jak my wszyscy. Codziennie wychodzę z dziewczynami na spacer dwa razy. Dwa razy na tydzień pojawiam się w szkole, by wciąż odróżniać pęd od popędu i momentu pędu.
Dla moich przyjaciół z 4b: w miniony piątek, 4. czerwca, miał urodziny nasz pan profesor od fizyki. Urodził się w 1938 roku. Gdyby żył, miałby 83 lata. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci, niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen. A teraz już wiersz…
Czyż nie dobija się…
Wracam do koni
Od nich wracam bo
nie byłem z nimi
W nich płakałem
Wanna pełna wody
Nagi i bezbronny
Dawno to już
Teraz mam silne
nogi obute
I ciągle te same
Oczy