W dni majowe dużo się wydarzyło, przecież u ciebie też ! Najpierw byliśmy w Kryształowej, w Katowicach, przy ulicy Warszawskiej. Moja żona i ja mieliśmy wielką ochotę odwiedzić to miejsce, tak dobrze nam znane z lat minionych. Kawa, szarlotka na gorąco i Parfait z wiśniami – to był nasz deser. Restauracja Magdy Gesler urządzona z gustem i perfekcją w szczegółach. Podobne wrażenia wywołuje we mnie gabinet stomatologiczny doktora Babińskiego w Knurowie, choć to zupełnie inny styl ale dokładność w drobiazgach podobna.
Byłem sam w Krakowie z moimi sznaucerami – Funią i Zuzią. Pani Iza przygotowała je do wystawy w Rybniku. A ja, czekając aż będą gotowe i mając dwie godziny do dyspozycji przesiedziałem ten czas w Karczmie Rzym w Tyńcu. Tu zadowoliłem się tylko kawą z mleczkiem, czytając Remarqe’a po raz nie wiem który.
A na koniec Rybnik i Kamień, w którym obie suczki zaprezentowały się publiczności i zakończyły wystawę z ocena doskonałą, choć Funia na drugim miejscu. Nie mogłem tego przeboleć przez całą drogę powrotną do domu. Ale nie zawsze się wygrywa. Na następnej wystawie, tym razem w Łodzi, na pewno będzie lepiej.
I jeszcze bardzo dużo czasu poświeciłem fizyce i matematyce. Sam poprawiłem prawie trzysta zadań otwartych i tysiąc pytań testowych z Konkursu z fizyki dla gimnazjalistów „Od Newtona do Einsteina”. Poprawiłem też kilkadziesiąt zadań uczniów LO z grupy „fizyka rozszerzona”, które przysłali mi na adres mojej poczty internetowej. A na koniec dwie granice funkcji, których nikt nie umiał policzyć. Dwa dni nad tym siedziałem i w końcu mam dobry wynik. Trzeba być wytrwałym i nie zrażać się niepowodzeniami. Ile razy moim uczniom stawiam za wzór Michaela Faradaya !
Czy jestem wypoczęty ? A ty ? No więc sam rozumiesz… Wolę takie zmęczenie niż nudę i bezczynność na emeryturze. A więc nie nudźmy się. Kasztany zakwitły i zaczęła się matura.