Zmęczony już jestem polityką. Męczy mnie to coraz bardziej, na zdrowiu podupadam, wkrótce żyć przestanę, a życie mamy przecież tylko jedno, nieprawdaż Koteczku ?
Ośmielony tym wyznaniem zrzucam chomąto wpatrzonych w obrazek dziadka oczu i zaczynam znów śpiewać przy goleniu. Tak naprawdę przy goleniu nie śpiewam, tak tylko powiedziałem, bo tak wypada. Ale zacząłem znów śpiewać w domu, to fakt. Dobrze, że sąsiedzi słyszą, mogą kiedyś zaświadczyć na piśmie. Jak ci będzie potrzebne, że mnie znałeś i że razem śpiewaliśmy, daj znać. Takich jest już mało, z którymi śpiewałem razem. Tylko w parku dla dinozaurów spotkać nas można, gdy słoneczna jest jesień. A lato było piękne tego roku – i tak śpiewali…
Faktem jest, żem trochę wszystkim zmęczony. Za dużo polityki, za dużo cygar, za dużo deszczu. Za mało Śląska w Śląsku, za mało mleka w mleku. Za mało soli ziemi czarnej w soli z tej ziemi. I kiedy jem kartofle z Lubomi / nie ziemniaki z ogródeczka Lidla / to czuję się w moich starych, lekko dziurawych spodniach wolny. Jak ptak, jak gołąb, jak bocian. Czas odlatywać do ciepłych krajów. Ale, ale – chłopcy odlecą, a my: ja, ty, on i leon – zostaniemy. Ktoś musi pogasić światła na lotnisku i zamknąć drzwi od karety / za Kopciuszkiem/. Jak nie wiesz o co tu autorowi chodzi, to mnie nie pytaj, też nie wiem, co on na myśli miał.
Jedno ci powiem – jakoś ze mną lepiej, mimo, że gorzej. Wiesz, że zmyłki robię całe życie. Więc aby ci się spało dobrze, to se pomyśl o Janicku, o takim, co tylko w nocy przychodzi, gdy zaśniesz i rano wychodzi, gdy się budzisz. Oto ci on jest…