Nikt mi tego nie powiedział, może już nie pamiętam… ?

Świecąca tarcza zegarka błyszczała w ciemnościach jak miniaturowe, ukryte słońce. Była czwarta rano. Wyciągnąłem się, żeby znowu usnąć, ale nie mogłem. Długo leżałem, przyglądając się sufitowi, po którym w regularnych odstępach przebiegały czerwone błyski świetlnej reklamy z restauracji na przeciwko. Czułem w sobie pustkę i nie wiedziałem, dlaczego.

Wstałem i zacząłem się ubierać. Trzeba być niezależnym. Nie można przywiązywać się do niczego, co należy do tego świata. Nie zamknąłem drzwi. Przecież tu jeszcze wrócę. Wróciłem o ósmej, szedłem o chłodzie poranka, latarnie jeszcze świeciły. Poczułem się odprężony i trzeźwy. Przeciągnąłem się. Noc minęła. Razem z nią wieloznaczność ciemności.

Czasami jest tak, że brzmi to inaczej.