Aż dziwne, że tak dawno nie pisałem. Dlaczego ? Odpowiedź nie jest aż tak trudna. To problem mojego zdrowia fizycznego i bólu różnych części grzesznego ciała były tego powodem. Kiedy cię wszystko boli, nie masz na nic ochoty. Nawet odrobina alkoholu nie pomaga.
Ale idzie ku lepszemu i mój stan się poprawia. Dlatego postanowiłem dziś znów do ciebie napisać. Kasztanowiec cały zardzewiał i gubi coraz więcej liści. Z jabłoni spadły ostatnie jabłka. Gruszek nie było w tym roku w ogóle.
Zjawisko konwekcji odkryłem jako smarkaty synek.. Bawiłem się małym piórkiem, może strzępkiem puchu jakiejś kury babci Anastazji ? W ciepłe, letnie popołudnie nasza kamienica ogrzewa się od strony podwórza. Pamiętam, że przytknąłem ten puszek blisko ściany kamienicy – i puściłem. Zaczął się unosić ! Sam, bez niczyjej pomocy, tak mi się wydawało. Leciał do góry wzdłuż ściany prawie do trzeciego piętra. Tam podmuch wiatru odsunął do od ciepłej elewacji i zaczął powoli opadać. Siła ciężkości zwyciężyła. To wiem już dzisiaj.
Czasem mi się wydaje, że my też unosimy się do góry, gdy atmosfera jest sprzyjająca, gdy jesteśmy w dobrym towarzystwie. Akceptujemy otoczenie i unosimy się wraz z nim wzwyż. A gdy otoczenie nie jest przyjazne, trudno nawiązać z kimś ciepły kontakt, ciągnie nas w dół i spadamy. Obserwuję to zjawisko ” konwekcji towarzyskiej „ w różnych miastach i na różnych piętrach. Myślę, że ty też to odczuwasz podobnie. Jednych ludzi lubimy, bo akceptują nas i nasze poglądy. Radość i śmiech szybują z nimi do góry, jak latawce. Chciałbym w tym nastroju dzisiaj z tobą pozostać.