Cóż ja wiem o pisaniu ? Nic, po prostu to nie moja profesja. Czasami coś pisałem, trochę wierszy już dawno, kilka pamiętników. Teraz to, co niektórzy nazywają blogiem a ja moją stroną prywatną. Wczoraj skończyłem czytanie Hrabiego de Monte Christo, po raz trzeci bodajże. Nie mogłem się od tej lektury oderwać. Żaden Remarque ani Hemingway nie wciągnęli mnie tak bardzo w czytanie, jak ta znana mi z dzieciństwa powieść Aleksandra Dumas /ojca/. Może pomyślisz czytelniku, że to taka sobie przygodowa, francuska powieść z XIX wieku, niezbyt doceniona przez krytykę literacką, choć był to największy sukces literacki i finansowy Dumasa. Dla mnie to nie tylko powrót do lat dzieciństwa, kiedy w wieku chyba trzynastu lat przeczytałem ją po raz pierwszy, ale odczytany zupełnie na nowo tekst i zachwyt literaturą i sposobem pisania jej autora. Najbardziej chyba podziwiałem sposób mówienia bohaterów powieści, jakich używają słów, by wyrazić swoje myśli. Każda rozmowa między postaciami w tej książce to sztuka dialogu, pięknego i długiego mówienia, budowy zdań kunsztownie logicznych. Starannie dobrane słowa wyrażają zdziwienie, radość, niepokój, nienawiść… Tu zacząłem się zastanawiać nad językiem, który słyszę na co dzień na ulicy, w szkole, wśród znajomych… Jak uboga ta nasza nowomowa, jak prymitywny język i wulgarne słownictwo, w którym „no wiesz” zastępuje wszystkie określenia i przymiotniki, których brak mówiącemu.
Po skończeniu Hrabiego rzuciłem się od razu na coś nowego, co dałoby się czytać tak namiętnie jak powieść Dumasa. Próbowałem kilku powieści Dobraczyńskiego, potem Tortilla Flat Steinbecka, ale tego nie dało się czytać po powieści Dumasa. Spróbowałem też, poleconej mi przez Edka, mojego przyjaciela, profesora fizyki na Białostockim Uniwersytecie Od splątania cząstek do kwantowej teleportacji Zeilingera, ale i to znudziło mnie szybko. Ściągnąłem więc na kindla 49 opowiadań Hemingwaya i to był strzał w dziesiątkę. Tak się kręcę ciągle między Remarque’iem, Hemingwayem a Dumasem ostatnio. Nie chcę zaryzykować niczego nowego, choć dzięki Marcie przeczytałem kilka powieści współczesnych. Były one tylko dobre, ale znacznie gorsze od moich ulubionych. Może powroty do tego, cośmy przeczytali dawniej, to utajone powroty do przeszłości, ukochanej ale minionej ? Słucham ciągle tych samych piosenek z Muzyki Ulubionej. Chyba zamknąłem się w swojej skorupie Raka i nie akceptuję nowego świata ? To nie jest prawda. Szukam tylko wartości prawdziwych, niepodważalnych. Szukam pięknego języka, poprawnego i pieszczącego ucho swoją kunsztownością i bogactwem.
Czy jestem w tych poglądach samotny ? Mam nadzieję, moja droga czytelniczko, że myślisz podobnie. Pod warunkiem, że masz co najmniej lat trzydzieści …
Trochę za długie to wieczorne pisanie. Dzień był deszczowy, burza dopadła nas przed wjazdem do garażu. Nad morzem chmury zaciągnęły niebo czarną zasłoną i tylko jasny pas błękitnego nieba oddzielał horyzont morza od burzowego mroku.
Na koniec Breakout – Na drugim brzegu tęczy