Piątkowe, słoneczne popołudnie. Na ulicy dzieci jeżdżą na rolkach, panie na rowerach, starszy pan przechodzi przez ruchliwe rondo z wózkiem dziecięcym po pasach. Na pewno dziadek – szczęśliwy człowiek. Gałęzie drzew błyszczą w zachodzącym leniwie słońcu. Ulica Klasztorna warczy maszynami i asfaltowym walcem. Sznaucery biegają po ogrodzie z bobtajlami. Dzieci bawią się w kempingowej przyczepie. Rozmawiamy o kryształach – ze smutkiem przyjmują wiadomość, że kawałki szkła z korali babci Małgosi to nie kryształy. Czy musisz im tłumaczyć, że szkło jest amorficzne ? Na poprawę nastroju obiecuję wycieczkę do Wieliczki – kopalni polskich kryształów. Patryk chce kupić jeden z diamentów u jubilera. Zgadzam się – dzieciom dałbym prawie wszystko…
Pochwała radości wieczoru wiosennego początku lata. Romain Rolland, laureat Nagrody Nobla, napisał powieść „Colas Breugnon” w hołdzie swej ojczystej Burgundii, ziemi miodem, mlekiem i… winem płynącej, zainspirowany dziejami swego pradziada Boniarda. Colas Breugnon gada, pije i zajada, kocha kobiety, przyrodę, swą pracę stolarza-artysty, zwalcza zarazę, wojuje ze złoczyńcami i możnymi tego świata. Zawsze z równym zapałem, soczystym humorem, wierząc w piękno życia i przyjaźń między ludźmi. „Colas Breugnon” to jedna z najbardziej pogodnych i optymistycznych powieści w światowej literaturze. Jeżeli jeszcze jej nie przeczytałaś, to zachęcam – dobra to lektura na wiosenny weekend. Radość życia, uśmiech do pani niosącej wiadro i miotłę, radość dziewczyny na rowerze patrzącej na mnie, rwącym do przodu za Funią i Zuzią. Hej, dalej na łąki, na dolinę, po obu stronach Klasztornej….
Do dna panowie, życie, miłość i młodość.I jeszcze jeden i jeszcze raz…