Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować przez życie, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. Szukałem jej, nie tylko będąc ministrantem. U bram mojej świątyni prosiłem o nią i aż do końca będę jej szukać. Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, moje serce napełniło się radością, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami.
Nakłoniłem tylko trochę moje ucho, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę. Nikt, kto mnie zna, nie wątpi, że lubiłem się uczyć, o moich nudnych i monotonnych cenzurkach na wszystkich świadectwach nie chcę teraz mówić. Czyniłem w mądrości modlitwy postępy, a Temu, który mi dał mądrość, chcę oddać cześć. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu. Dusza moja walczyła o nią i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo.
Upadałem tak często popełniając w życiu błędy, które wydawały mi się nie do naprawienia. Mimo tego ręce wyciągałem w górę, a błędy przeciwko niej opłakiwałem. Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki czystości; z nią od początku zyskałem rozum, dlatego wiem Panie, że nie będę opuszczony.