Święto w piwnicy

Koziełek20150331_133154Zaplanowane na 9 sierpnia  tego roku święto ulicy księdza Alojzego Koziełka odbyło się w mojej piwnicy.  W przenośni i dosłownie. Jedynym aktorem i widzem tego święta byłem ja sam. Innych osób nie było. Ulica ks. Koziełka to ulica przy której mieszkam. Ale nie dlatego miało się odbyć to święto. To pierwsza i najstarsza ulica mojego miasta. Od niej powstały inne  i cały dzisiejszy Knurów. W moich planach miała być msza na starym cmentarzu, gdzie stał kościół św. Wawrzyńca z 1599 r. a przeniesiony do Chorzowa w 1935 r. Msza miała być za zmarłych i obecnych mieszkańców tej ulicy i całego Knurowa. Potem na knurowskich plantach miały stanąć odpustowe budy i dmuchańce dla dzieci. Po mszy planowałem wypuszczenie knurowskich, śląskich gołębi na znak emigracji starej i nowej z przesłaniem „czy wrócą”…Na kręgu, koło starego domu kultury miała być impreza dla mieszkańców Knurowa /Starego przede wszystkim/. Ta impreza częściowo się odbyła, ale jako zwykły, niedzielny festyn. Bez żadnego powiązania ze Świętem Ulicy. A z pierwotnego zamysłu, by mieszkańcy spotkali się na środku zamkniętej dla ruchu ulicznego ulicy przy kołoczu i kawie nie wyszło nic od razu. Zupełnie nie było na to szans.

/ część teksu wycięta przez cenzurę/

Guzik mnie to wszystko obchodzi. Na zdjęciu zobaczcie w jakim stanie jest nagrobek księdza Koziełka na miejscowym cmentarzu. To on wybudował kościół i jest autorem znakomitej kroniki Knurowa i Krywałdu. Skoro ani miasto ani parafia nie dba o grób księdza Koziełka to jak możemy  świętować ulicę nazwaną jego imieniem ?

W piwnicy zapaliłem dobre cygaro, wypiłem szklankę dziesięcioletniej whisky i uczciłem minutą milczenia wszystkich moich zmarłych kolegów, nauczycieli i księży a także sąsiadów, których znałem z dzieciństwa spędzonego na ulicy Kościelnej 15, potem na Marchlewskiego 19 i na ks. Koziełka 21. Nie zmieniając domu trzy razy zmieniłem adres.

Świętowanie zakończyłem spacerem przez planty, stary cmentarz, ulicę Spacerową i oglądając po raz setny każdy zaułek i każdą kamienicę  doszedłem do domu. Akurat biły dzwony na wieczorną mszę.