– Dobry wieczór, nie wiem, czy Pan mnie pamięta, ale chciałem tylko napisać podziękowania za to, jaki miał Pan na mnie wpływ , pozytywny oczywiście ! Do dziś wspominam jakiego to miałem najlepszego wychowawcę , przy którym polubiłem najbardziej przeze mnie znienawidzony przedmiot – fizykę. Więc dziękuję Panie Grzegorzu, niech dobry Bóg daje dużo zdrowia i miłości i by nadzieja nigdy nie gasła w naszych sercach.
– Dziękuję za miłe słowa. Chętnie dowiedziałbym się o losach kolegów i koleżanek z naszej klasy. Pozdrawiam serdecznie i niech cię Bóg prowadzi .
…Napisał do mnie niedawno jeden z moich byłych uczniów – Andrzej / imię zmienione/ – byłem jego wychowawcą. Opowiadał o losach swoich kolegów i koleżanek – o tym, że Jola wyszła za mąż, ma dzieci i życie jej się jakoś układa, że z Jankiem spotyka się dzisiaj a Leszek, jego najlepszy przyjaciel wyprowadził się z żoną do Anglii i tam teraz mieszka. Grzegorz ma swoją firmę, żonę , dzieci , wygląda jak typowy facet i dobrze mu się powodzi. Najbardziej jednak w tym jego liście do mnie zafascynowała mnie wypowiedź o jego własnych losach. Opowiem ją pokrótce. Po maturze pojechał z Leszkiem do Anglii za robotą na dwa i pół roku. Po powrocie Leszek zaczął studia na filologii angielskiej. Razem byli na obozie młodzieży chrześcijańskiej. Tam Leszek poznał swoją obecną żonę i z nią wyjechał właśnie trzy miesiące temu do Anglii.
…po powrocie z Anglii wziąłem ślub z pewną Judytą.. ale dwa lata po ślubie niestety się posypało. Moja firma za bardzo mnie wciągnęła i jakoś nie opiekowałem się żoną… no i tak wzięliśmy rozwód pięć lat temu…Miałem wtedy bardzo zły czas.. ale na tym właśnie dnie Jezus mnie znalazł. Zacząłem czytać Biblię , oglądałem seminaria na temat wieku Ziemi Kenta Hovinda – dużo jest tam fizyki. Moja mama chorowała na jamistość rdzenia kręgowego. Przeczytałem w ewangelii św. Marka, że wierzący będą kłaść ręce na chorych a oni wyzdrowieją. Pojechałem z moim bratem, pomodliliśmy się za mamę i – jak to lekarz powiedział – może pani uważać się za cudownie uzdrowioną ! Od tego zaczęła się moja współpraca z Bogiem. Postanowiłem oddać Jezusowi cale moje życie. W czasie mojego wielkiego kryzysu i serii życiowych błędów Jezus objawił mi się jako kochający Zbawiciel, Pan, który jak tej cudzołożnicy, przebacza mi wszystko. Zrezygnowałem z firmy, chociaż była dobra i zająłem się Bogiem. Nie jestem księdzem ale chciałbym zostać pastorem, o ile Bóg pozwoli. Z moją mamą związanych jest jeszcze wiele innych cudów. Koleżanka miała raka piersi od sześciu lat, z przerzutami i też została uzdrowiona. Mój tata miał jedną nogę krótszą o 2,5 cm i też został uzdrowiony. Nie zawsze Bóg uzdrawia ale jednak uzdrawia często przez różnych ludzi i modlitwy W końcu Jezus zmartwychwstał i nas kocha, więc uzdrawia. Jak mówi modlitwa Ojcze nasz – jako w niebie tak i na ziemi.. Nie ma w niebie chorób, więc choroby muszą odejść w imieniu Jezusa!
Od pięciu lat aktywnie zgłębiam naszą wiarę, Panie Grzegorzu i widzę, że Bóg nas niesamowicie kocha i jest dla nas nadzieją. Bo każdy, kto w niego wierzy nie umrze, ale będzie żył wiecznie! Daje mi to radość mimo trudności każdego dnia!
Po maturze żadnej wyższej szkoły nie skończyłem. Pracuję jako specjalista do spraw jakości amortyzatorów w zagranicznej firmie, jeżdżę często na krótkie delegacje i mam się dobrze. Z byłą żoną niestety się nie udało. Próbowałem ponad cztery lata temu zdobyć ją na nowo, ale miłości na siłę odbudować się nie da, więc zrezygnowałem. Mieszka teraz w Niemczech z innym facetem – niech jej Bóg błogosławi . Dalej dużo ćwiczę, trzymam dietę. Zdrowie dopisuje a Bóg działa… Ostatnio głosiłem ewangelie w Czechach i różne dobre rzeczy się tam działy…
To tyle w skrócie co pamiętam.Życie pisze różne scenariusze ale miejmy nadzieję ,że kiedy mamy Jezusa – mamy wszystko. Dlatego mimo trudnych chwil możemy mieć pełną radość. Bo On Jest z nami. Jego ukrzyżowanie i zmartwychwstanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Życzę Panu miłego dnia i dziękuję, że odpisał Pan tak szybko. i pozdrawiam serdecznie!