Co za oknem – nie wiem, jeszcze nie wiem.

Spojrzałem w okno. A poza tym ? Niewiele. Żyję, to wystarcza. Kiedy się wszystko chwieje, jakiż sens miałoby budowanie czegoś, co wcześniej czy później musi stać się ruiną ?

Lepiej dać się nieść wodzie, niż tracić na próżno siły; są one jedyną rzeczą nie do zastąpienia. Przeżyć to wszystko, dopóki się gdzieś nie ujrzy nowego celu. Im mniej energii zużyję na to, tym lepiej: zaoszczędzę jej sobie na potem. Widziałem wielu ludzi, którzy załamywali się, ponieważ w stuleciu, które się rozlatywało na kawałki, usiłowali odbudowywać wciąż, jak mrówki, swoją mieszczańską egzystencję.

Było to może wzruszające i bohaterskie, ale zarazem śmieszne, całkowicie niepotrzebne i przy tym męczące. Nikt nie powstrzyma spadającej lawiny, a kto by tego próbował, zginie. Lepiej przeczekać, a potem pomóc ofiarom. W marszu trzeba mieć lekki bagaż. Podczas ucieczki także…

Hey Nikita czy jest zimno w Twym maleńkim kącie świata? Mogłabyś przejechać całą kulę ziemską I nigdy nie odnaleźć serdeczniejszej duszy. Zobaczyłem Cię przy murze Dziesięciu twoich ołowianych żołnierzyków w szeregu Z oczami jak płonący lód Ludzkie serce uwięzione w śniegu. O, Nikita, nigdy nie dowiesz się niczego o mojej ojczyźnie A ja nigdy się nie dowiem jak to jest trzymać cię w ramionach Nikita bardzo Cie potrzebuję O, Nikita, czy jest jakaś alternatywna ścieżka czasu? Licząc swoich dziesięciu ołowianych żołnierzyków O, Nikita, nigdy się nie dowiesz. Czy kiedykolwiek śnisz o mnie? Czy dostajesz listy, które do ciebie piszę? Czy gdy spoglądasz przez druty Nikita czy liczysz gwiazdy nocą? I jeśli przyjdzie czas, że Broń i bramy nie będą już dłużej cię powstrzymywać Jeśli będziesz mogła zdecydować Spójrz na zachód i znajdź tam przyjaciela. O, Nikita, nigdy nie dowiesz się…

Słońce za oknem

Połowa lutego, na dworze 8 stopni, słońce odbija się jak 80 lat temu od ceglanej elewacji domu państwa Szczęsnych. I mnie ta ogólna słoneczność się udziela. Do tego firma obcięła dziś suche i dziko wyrosłe gałęzie z podwórzowej gruszy i jabłoni – dwa ostatnie drzewa z ogródka dziadka Wilema. Po obiedzie do piwnicy. Trzeba dosypać węgla-groszku do pieca. Dziś było to 5 worków 20 kilogramowych. Pomagał mi mój wnuk Patryk. On też wychodzi na spacer dwa razy dziennie z Funią i Zuzią – sam już nie dałbym rady.

I tak powoli upływa pierwszy dzień zimowych wakacji. Było jeszcze kilka pism – maili do różnych instytucji. Cały czas trzeba pilnować swoich spraw.

A na świecie będzie wojna ? Nie wiem tego. Dopóki niebo  nad nami czyste, dopóki mamy wodę – ja nie martwię się o przyszłość. Modlę się i ufam Bogu.

A teraz coś dla ucha.

Muzyka i wykonanie: Paweł Melnarowicz, tekst: Cyprian Kamil Norwid Z zamiłowania autor piosenek. Jak sam o sobie mówi nie jest ani muzykiem, ani poetą po prostu piszę piosenki i za ich pomocą komunikuję się ze światem. W swoich tekstach dotyka wielu problemów egzystencjonalnych próbując zaprosić odbiorcę do swojego świata pełnego rozterek, zagadek. Utwory wykonuje najczęściej przy akompaniamencie gitary lub pianina. Laureat takich festiwali jak YAPA czy BAZUNA. Autor muzyki do wierszy C.K Norwida, Juliana Tuwima oraz Władysława Broniewskiego. Skromny człowiek o pogodnym usposobieniu, mocno związany z nurtem poezji śpiewanej oraz piosenki autorskiej, gdzie autor jest zarazem twórcą oraz wykonawcą śpiewanych utworów. W swoim repertuarze oferuję słuchaczowi godzinny recital specjalnie wybranych nastrojowych poetyckich ballad z rep. między innymi Leonarda Cohena, Franka Sinatry, Bułata Okudżawy, Jaromira Nohavicy, Wojciecha Bellona, a także własne interpretację wierszy między innymi Norwida, Tuwima, Broniewskiego oraz wielu innych. W repertuar włączam również utwory autorskie, którymi przeplatam swoje wystąpienia. Występuję zarówno sam jak i z zaprzyjaźnionymi muzykami. Podczas koncertów staram się stworzyć niepowtarzalny klimat tak, aby słuchacz mógł przenieść się chodź na chwilę w tak zwaną „krainę łagodności”.

Na wzgórzach Mandżurii.

Na Wzgórzch Mandżurii Walc rosyjski, skomponowany w latach 1906 – 1907 przez rosyjskiego dyrygenta i kompozytora Ilię Szatrowa do tekstu S.Pietrowa, uczestnika bitwy pod Mukdenem. Zadedykował On swój utwór poległym towarzyszom broni. Tekst napisany został przez S. Pietrowa zaraz po bitwie, a być może nawet w czasie jej trwania. Szatrow uczył się w Polsce – kończył Konserwatorium w Warszawie! Pieśń powstała pod wpływem przeżyć wojennych. Sam Szatrow mimo że muzyk – brał bezpośredni udział w walkach i został odznaczony za swoje bohaterstwo. Pieśń – w zamyśle jako swoiste „requiem” – stała się z czasem utworem bardzo popularnym i nieoficjalnym hymnem Rosji! Utwór nawiązuje do wielkiej bitwy w czasie wojny rosyjsko-japońskiej, odbywającej się na przełomie lutego i marca 1905 roku obydwie strony poniosły ogromne straty (Rosjanie: 89000 spośród 330000 żołnierzy, Japończycy 71000 spośród 270000 żołnierzy). Bitwa rozegrała się w pobliżu miasta Mukden w Mandżurii (na wzgórzach Mandżurii). Mimo ogromnego poświęcenia rosyjskich żołnierzy bitwa zakończyła się klęską Rosjan na skutek nieudolnego kierowania nią przez dowódcę wojsk rosyjskich, gen. A.N. Kuropatkina.

Andrzej Rosiewicz odbiera ten Walc trochę inaczej…..

Fucha, co nie ?

Wspaniałe, niby tak proste i banalne, a jak głębokie i wzruszające. Znakomitości aktorskie. I pomyśleć, że to praca dyplomowa. Himilsbach potrafił pisać opowiadania.

Połowę życia zawodowego spędzam w wiertnicy geologicznej… Ten film to dla mnie natchnienie… I jak opowiadali starsi koledzy wcale nie jest tak bardzo oderwany od rzeczywistości PRL :)Piękny film

 

Dać po tysiąckroć ten film piękny z przesłaniem ale kto to młodych zrozumie /każdy z obecnej i byłej władzy obowiązkowo musiałby to zobaczyć może coś by im zastukała w klatce

 

Co za   jest klimat

 

Co za film
Na pewno jeden z najlepszych polskich filmów po 1945

 

obrzydliwe, brudne zadymione knajpy rodem z PRL-u , ale nigdzie tak nie smakował alkohol jak właśnie w tych knajpach

 

Taki żywe wszystko
Madame Brovary

 

Przecież obecnie jest Wolność , to dlaczego „twórcy” nie potrafią stworzyć czegoś podobnego? Tyle tematów nie ruszanych za czasów tak zwanej komuny , więc do dzieła „twórcy” Co potraficie tylko pokazywać gołe dupy?

 

Starszy pan ?

Gdy będę starszym panem
Będę grzebał w stercie ksiąg
I młode wino zlewał w dzban
Gdy będę starszym panem
Uczuć swych rozproszę mrok
I komu zechcę miłość dam
Pergamin kupię też i piórko i tusz
I będę tkwił jak mędrzec z Chin na brzegu rzeki
Gdy będę stary już
Gdy będę starszym panem
Kupię sobie stary dom i jedno stare radio
Gdy będę starszym panem
Będę miał swój własny kąt
Przy oknie w kawiarni Avion
Pergamin kupię też i piórko i tusz
I będę patrzył na idących dokądś ludzi
Gdy będę stary już
Gdy będę starszym panem
Sprawię sobie czarny frak
I szarą muszkę do fraka
Gdy będę starszym panem
Zamiast wody będę chciał
Pić lekkie wino z bukłaka
Pergamin kupię też i piórko i tusz
I będę milczał tak jak milczą ci co wiedzą gdy
Będę starszy pan

Nie mogę zasnąć. Chodź i usiądź obok mnie.

Chodź i usiądź obok mnie
zostań ze mną
a gdy ciemność przyjdzie znów
już nie będzie taka zła

Zamknij oczy, zamknij drzwi
dzień wczorajszy, to już wiek
pomóż przetrwać czasy złe
pragnę kogoś obok mnie

Kto pomoże przetrwać noc
kto przegoni myśli złe
choć i usiądź blisko mnie
bo samotnie być tak źle

Kołysz mnie
kołysz mnie
kołysz mnie
bo samotnym być tak źle
kołysz mnie

Idę po śladach ?

I znów się rozpogodziło. Słońce przeziera się przez chmury nad podwórzową gruszą.

Wstaję. Jestem bardzo spokojny. Niechaj mijają miesiące i lata, niczego więcej mi nie odbiorą, niczego już odebrać nie zdołają. Tak bardzo jestem sam, tak niczego się nie spodziewam, iż mogę oczekiwać ich bez trwogi. Życie, które unosiło mnie przez te lata, jest jeszcze w moich dłoniach i oczach. Czy je pokonałem, nie wiem. Ale dopóki jest jeszcze, poszukiwać będzie swej drogi, obojętne, czy to coś, co mówi „ja” wewnątrz mnie, zapragnie tego, czy nie.

Teraźniejsze cierpienie jest gwarancja przyszłego szczęścia. Tak to działa.

Kim jestem ?

Jestem Grzegorz Cuber czy jestem Grzegorzem Cuberem ? Jestem Grzegorz Cuber oznacza, że Grzegorz Cuber w całości wyczerpuje moje bycie, a jestem Grzegorzem Cuberem oznacza, że jest to rola, jaką pełni moje „ja”, posiadające również takie obszary lub aspekty, które Grzegorzem Cuberem  nie są .

    Patrzę w lustro. Jestem Grzegorz Cuber. Poprawiam krawat i resztę włosów, która pozostała z bujnej czupryny. Jestem Grzegorz Cuber i nie jestem we władzy mojej mamy, nie jestem we władzy mojego ojca ani ich duchów, chociaż są blisko. Nie włada mną żadna kobieta, choć moją żonę kocham nad życie. Jestem Grzegorz Cuber i nie jestem na niczyjej służbie. Jestem Grzegorz Cuber i nie służę Polsce ani Europie. Nie służę Śląskowi ani mojemu miastu.

    Jestem Grzegorz Cuber i służę Bogu. Bogu najwyższemu i jedynemu. Oprócz niego ani bez niego nic nie ma wartości i wszystko to marność nad marnościami. On jest  wartością najwyższą i jest na pierwszym miejscu. Jestem Grzegorz Cuber i nie wierzę w pieniądze, politykę, sławę i zdrowie nade wszystko. Bóg jest na końcu mojej ścieżki i to co mi w tej wędrówce przeszkadza – zostaje odrzucone. To co do niego nie prowadzi, nie jest większe od kamyka i liścia skruszonego jesiennym słońcem.

    Jestem Grzegorz Cuber i jestem tym wyznaniem wyczerpany. Jestem jednocześnie szczęśliwy. Teraz, mimo mrozu na dworze, usiadłbym w przytulnej restauracji przy wielkim oknie i zjadłbym tłustą kaczkę popijając dobrym winem. Chciałbym widzieć przez szybę dwie smukłe, zielone wieże bazyliki św. Antoniego w Rybniku. I widząc je w  styczniowym smogu, będę patrzeć wyżej niż dziewięćdziesiąt pięć metrów ich wysokości.